Słoma ważna rzecz. Oczywiście na podściółkę dla wszelkich zwierząt. Ale i do budowania wałów i gleby w ogrodzie. Dlatego część, która jeszcze przyjedzie wyląduje od razu tam, aby deszcz przez jesień i zimę łapać, a od wiosny sprawnie pracować jako podkład pod grządki.
W tym sezonie odnowiłyśmy pszczoły, które jakoś nie chcą się nas trzymać długo. Z dwóch kupionych okazyjnie rojów, jeden na drugi dzień zwiał, ale drugi jest. Choć też go trzeba było łapać, na szczęście osiadł na ogrodzeniu i dał się zmieść szczotką do wiadra i z powrotem do ula wrzucić. Dokarmiamy go syropem cukrowym co jakiś czas. Zaczął czerwić, wygląda na silny, potrafi dziabnąć pszczelarkę. W tym roku oczywiście miodu nie będzie.
Porzeczek i jabłek dużo mniej, niż zazwyczaj. Ledwie dwa balony wina nastawiłam i kilkanaście słoików galaretek i dżemu porzeczkowego zrobiłam. Jabłka dopiero się zaczynają, ale już widać, że są drobniejsze. Było zimno podczas kwitnienia i potem sucho podczas zawiązywania owoców. Do tego sad się starzeje z roku na rok, niektóre drzewa żółkną, pewnie trzeba będzie je wyciąć niedługo. I dosadzić młodsze pokolenie drzewek na terytorium odgrodzonym od kóz, gdzie wreszcie będą mogły być bezpieczne.
Za to doszły plony ogródkowe i tunelowe, zwiększone w tym roku.
Kurczęta i indyczęta mają się dobrze. Właśnie je integruję ze starym stadem, czyli przyuczam do samodzielnego wchodzenia do kurnika o odpowiedniej porze. Do tej pory trzeba je było wyłapywać do pudła i zanosić. Stopniowo zatem codziennej troski ubywa. Choć przetwórstwo jeszcze potrwa i będzie chwilami intensywne, oj, tak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz