No, i małanka nas nie ominęła. U prawosławnych znajomych przy suto zastawionym stole i lejącej się szczodrze pigwówce przywitało nam się nowy ruski rok w sporym gronie biesiadników. W punkcie szczytowym nocy zaśpiewaliśmy z kielichami szampana w rękach "Mnogija lieta" na głosy i po raz pierwszy dodałam do chóru swój głos. Zostałyśmy potem odwiezione do chaty przez niepijącego współ-gościa, więc wsio w zgodzie z przyzwoitością prawną się odbyło.
Cały dzisiejszy dzionek, jako wcale nie wylewająca za kołnierz przy wieczerzy byłam na sylwestrowym rauszu, przez co odpuściłam sobie wszelkie cięższe prace. Za to Anna, jako z natury mało pijąca, dziarsko zabrała się za kończenie remontu sieni, który trwa od kilku dni. Zaszpachlowała zaprawą gipsową łączenia płyty gipsowej na dwóch ścianach, a dziś wzięła się za szlifowanie. Aby pylenie zakończyć za jednym zamachem zeszlifowała także ścianę z bali, którą pozostawiamy w naturalnym wyrazie drewnianym. Posprzątałam na koniec, umyłam podłogę i tak nam minął pierwszy dzień ruskiego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz