Trzy ostatnie dni przyniosły natężenie wysiłku logistycznego i fizycznego. Szło na pogodę, trzeba było sprawę wykorzystać, bo ponoć lato ma być zimne i mokre w ogólności.
Najpierw należało skonsultować się oczywiście z wróżbą. Pierwszy rozkład kart pokazał 3 Kije.
- Uda się i to nawet szybko i sprawnie - oznajmiłam.
- Ale czy pogoda wytrzyma? - wątpiła pytająca.
Karty wyrzuciły 3 Kielichy i Cesarzową, noszącą numer 3.
- Wytrzyma, choć trochę pokropi, ale uda się zebrać pod dach. W trzy dni.
- Niemożliwe - wątpiła dalej poddenerwowana pytająca. - Kosić czy nie kosić?
No, to jeszcze Księgę zapytałam i odpowiedź wyszła podobna, będzie zwózka.
Zadzwoniła zaraz do znajomego rolnika. Ten akurat był na chodzie i zaraz na drugi dzień skosił łąkę. Drugiego dnia znalazł się chętny inny miejscowy rolnik i swoją maszyną pokos obrócił. Trzeciego dnia pogoda zaczęła chmurnieć. A w południe zagrzmiało, ale rozeszło się. Trawa została skostkowana i po 16 Anna z Andriuszą przywieźli pierwszy transport z łąki na pace i przyczepce. Obracali 6 razy, a z rana jeszcze 3.
W trzy dni się wypełniło. A mogło dłużej trwać, bo prognozy się zmieniły, upał ma być równy aż do czwartku, czyli pory zaćmienia słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz