Oprócz ogrodowych zbiorów i pracy przetwórczej z tym związanej zajmujemy się z doskoku swoimi pasjami. Ja piszę horoskopy, uczę się astrologii (nigdy nie można w niej powiedzieć, że się wie już wszystko), czytam, szperam po słownikach i historii, rozmyślam. Anna kręci na kole i wypieka swoje coraz bardziej dopracowane i gładkie dzieła. Jest Koziorożcem z Księżycem w Pannie, więc lubi precyzję i dokładność, wszelkie niedoróbki idące na karb "pracy ręcznej", czy "artystycznego natchnienia" denerwują ją i moim zdaniem przesadza trochę z niezadowoleniem.
Wiadomo, ceramiczny przedmiot wykonany ręcznie inaczej wygląda, niż z odlewu, gdzie wszystkie kubki i talerze mogą być jednakowiusieńkie, a co najwyżej różnić się detalami szkliwienia. Ręcznie robiony, nawet na kole, każdy kubek jest kapkę inny i ma swoją historię powstania od zera. Każdy talerzyk również. Ale można dojść do takiej wprawy, że te różnice nie rzucają się w oczy nachalnie i bezczelnie, a całość sprawia przyjemne estetyczne wrażenie użytkowości codziennej. Artystyczne szaleństwa mają to do siebie, że ładnie wyglądają na półce, w praktyce szybko się psują i kończą. A Anna lubi praktyczność.
Co rusz wyciąga ze swojego piecyka nowe przedmioty, kubki, talerze, miseczki, patery i muszę wam to kiedyś pokazać szerzej. Tylko zdarzy się zbieg okoliczności: ładna pogoda z dobrym światłem i wolna chwila o takiej porze, by dało się zrobić zdjęcia.
Na razie wrzucam jeden z nich. Ma już przeznaczoną właścicielkę. Pojemnik na kłębek wełny, dla dziergających pań (panów też, jeśli tylko taki się zdarzy).
Z boku, na tle.
Z innego boku na innym tle.
I jeszcze z góry do wnętrza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz