25 lutego 2020

Na przednówku

Jakby bliżej wiosny, choć zmian w pogodzie nie ma wyraźnych, zatem czuję ją jedynie patrząc na szybko kiełkującą cebulkę posianą w skrzynce stojącej przy kuchennym oknie. Bywa, że pojawia się na krótko śnieg, szybko ginący. Pączki na niektórych krzewach czy gałęziach wydają się nabrzmiałe, ale wciąż czekają, bo nocami są przymrozki.

Tymczasem dzieciarnia, która wyszła na świat nie jest już w stanie wytrzymać w zamknięciu z dorosłymi kozami. Zatem w ciągu dnia pozwalamy młodzieży pohasać na swobodzie i nałapać witaminy D, o ile słońce wyjrzy zza chmur.


To, co na zdjęciach powyżej i poniżej to Florki i Flądry z boksu na F. Największe wiercipięty sprawiają wrażenie, jakby było ich całe mnóstwo, a przecież babcia Fela jeszcze z brzuchem chodzi.


Bywa, że z radości rozbrykanej przychodzą za nami do domu i zwiedzają mieszkanie stukając raciczkami po podłodze.


A poza tym zjadamy resztę żółtych serów, przechowywanych w piwniczce domowej. Hit tej zimy to pizza z serem, domowym keczupem i różnymi dodatkami. Dla mnie bezglutenowa oczywiście.


2 komentarze:

  1. Male kózki są piękne ,uwielbiam obserwować jak brykają .Tu na Dolnym Śląsku już trawa zielona ,miałby co skubać ,ale kóz tu niestety nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na wschodzie niestety trawa rusza późno, potrzebuje do tego ciepłych nocy, a na razie temperatura buja się plus minus 0. Do kwietnia kozy są na sianie, owsie i gałęziówce. :)

      Usuń