Nie było nowych postów, bo u nas zwyczajnie. Tak zwyczajnie, że nie bardzo jest o czym pisać. Trwa wieczne przedwiośnie. Zatem wypadło zabrać się do wstępnych prac gospodarskich. Bozia zesłała Jarego w niezłej formie po tej zimie-nie-zimie i w dwa dni obornik został wydobyty z otchłani koziarni i wyjechał na pole, oczekujące teraz kultywacji. Mało tego, Jary zjawił się dnia trzeciego i wraz z Anną i jej piłą uporządkowali teren przy drodze za płotem, usiany gałęziami i pniami ściętych jesienią robinii. Oczywiście kolczasta była to praca, zatem dość niebezpieczna w dotyku. Mam już jednak opał do kuchni na sezon letni. W postaci gałęziowego chrustu.
Dobytek ma się dobrze, Pulcheria i Helenka od czasu do czasu znoszą po jaju, dużym i smacznym, zaś stado młodzieży płaskodziobej okazuje się być na moje oko płci męskiej i głównie zajmuje się darciem dziobów na mój widok. Jak nikt nie kupi, trudno, będą rosoły, pieczenie i oczywiście genialny smalec gęsi. Lekarstwo. Póki co dotuczam, bo gęsi późno obrastają w tłuszcz.
Kury niosą się bezkrytycznie, dobrze, że jest komu sprzedać jaja, tym sposobem zarabiamy tygodniowo jakieś 15 złotych. To wieść dla mieszczuchów, nie mających pojęcia jakimi kwotami operuje małorolnik miesięcznie. I żyje!
I to jak, zważywszy zasoby, które można przeliczyć na zdatne do jedzenia i trwania tym samym tygodniami, miesiącami, bez chodzenia do sklepu.
Oczywiście wpłynęła na konto jakaś niewielka dotacja zeszłoroczna, Agencja wisi jeszcze zwrot kosztów suszy i nie widać, aby ten zwis miał się zmienić. Jest zatem czym zapłacić za prąd, telefon, śmiecie i internet. Tak będzie aż do pierwszego mleka i sprzedaży koźlej młodzieży. Oto jak wygląda gospodarowanie na skraju systemu, w przestrzeni, w której wszyscy się od niego uzależnili i teraz kwilą ze strachu, gdy widmo zarazy przelatuje nad głową wsadzoną w ekran telewizora czy komputera. To tylko widmo. A życie jest życiem. Dotykiem, sensem.
Ciekawe, ilu ludzi, przekonanych dotąd, że są pępkiem świata, stanie nad przepaścią finansową i filozoficzną jednocześnie, bo utrata sensu bytu i iluzji to nie byle jakie przeżycie duchowe. I jak sobie te śmieszno-tragiczne postaci z tym poradzą. Bo świat już nie wróci do starych paradygmatów. Mimo, że pewnie uparte jednostki będą chciały zamknąć oczy i śnić dalej dawny kolorowy sen o niczym przebranym w szatki błazeńskie. Jak nasi jeszcze-rządzący.
Ogród czeka stosownej pory na działanie. Niektóre nasionka wysiane do skrzyneczek. Zeszłoroczny tunel już gotowy. Lato ma być o zmiennej pogodzie, deszcze i upały, wiatry, lepiej wrażliwe uprawy zawczasu ochronić.
Zapasów zeszłorocznych ubywa w piwniczce, kończą się żółte sery, dynie i patisony (trzymane na poddaszu) oraz ogórki, idą teraz ostatnie słoiki kiszonych i sałatkowych, soku pomidorowego i keczupu domowego. Soków owocowych też już wyraźnie mniej, ale przy umiejętnym gospodarowaniu starczy jeszcze do wymiany na nowe. Ziemniaków mniej, niż połowa. Te głównie zjada drób, ale i nam służą. Jest jeszcze mnóstwo dżemów, marmolad i galaretek owocowych, które zjadamy najwolniej, a przez to żelazny prowiant pozostaje mało naruszony. Widzę z tego, ile czego potrzebne jest zgromadzić na jesieni, aby starczyło dla nas dwóch plus czasem kogoś jeszcze, z nawiązką. I daje to poczucie sensu działania, pracy, codziennego wysiłku na cały kolejny rok.
Ach! jak cudownie poczytać o codzienności... Super :D
OdpowiedzUsuńZdrowia życzę :)
Wzajemnie! :)
UsuńProblem w tym Pani Ewo że nie wszyscy mogą mieć dom na odludziu, albo kawałek ziemi.... Nikt tego za darmo nie da...a przepisy utrudnią nawet postawienie wozu Drzymały...na pół hektarze...
OdpowiedzUsuńMalkotenctwo to dla mnie żaden argument. Gdy się czegoś chce to się to zdobywa, i tyle. Ja zaczęłam od wynajęcia starej chaty od rolnika za złotówkę.
UsuńTak i całe miasto przeniesie się do wioski... Ja to nazywam dysonansem poznawczym. pozdrawiam ps: Znam mnóstwo ludzi mieszkających na odludziu , sam prowadziłem schronisko w Biesach...i nie wszędzie jest wynajem za 1 zł... Rzeczywistość nie jest czarno-biała. Powodzenia
UsuńCóż powiedzieć? Każdy ma swoje przeznaczenie. Miejskie albo wiejskie. Co tu deliberować. Pozdrawiam, ES
UsuńPrawdziwe życie. Tu i teraz. U was już ładny kawał czasu.
OdpowiedzUsuńU nas też suszowego nam nie dali. Późno zgłosiliśmy. Pewnie wydali na co innego. Dobrej wiosny!
Fajnie macie bo zwyczajnie. A u nas wczoraj po ulicach jeździł policyjny samochód z megafonem i ogłaszali to co gadają ciągle w tv. Zaraz mi się przypomniały opowiadania matki o "szczekaczkach" niemieckich w okupowanej Warszawie. Już teraz nawet na wieś nie mogę pojechać w soboty.... Może to jeszcze nie będzie koniec?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam