17 lutego 2020

Chlebek żytni prosto z pieca

Czasem zabraknie w domu pieczywa, a szkoda odpalać auto, aby gnać w tym celu do sklepu i zwiększać koszty zakupu czegoś, co chleb jedynie przypomina z nazwy. Sama chleba nie jem od kilku ładnych lat, ale zimą jedzą go psy na kolację, z omastą, i czasem Anna do kanapek.

Zaczynienie ciasta nie jest problemem. Zapas mąki, żytniej i pszennej zawsze czeka w zanadrzu domowego kredensu. Ciasto jakiś czas rośnie pod przykryciem i dojrzewa do chwili wypieku.

W ten czas zimy-nie-zimy rozpalamy raz na dobę piec ścianowy, w godzinach zmierzchu, aby podtrzymywał ciepło w nocy i rano, nim w południe napalę w piecu c.o. (w taka pogodę wychodzi jeden wkład drewna dziennie, czyli kopcimy w niebo słabym dymkiem ledwie 3 godziny wszystkiego), by ogrzać wodę w bojlerze, ogrzać łazienkę do umycia się w komforcie, ugotować karmę zwierzynie i wodę w czajniku oraz zaparzyć herbatę w glinianym czajniczku. Ot, cała robota.

Piec ścianowy (tj. kaflówka, jeśli ktoś nie rozumie po podlasku) przyjmuje jedną naręcz drewna, która wypala się dość szybko, (mniej więcej w godzinę). Gdy żar zacznie opadać można do pieca, jak do piekarnika, albo pieca chlebowego wsunąć odpowiednio wąską brytfankę z tym i owym do upieczenia. Tak to wygląda w praktyce.


Potem trzeba zamknąć szczelnie drzwiczki i poczekać stosowny czas. W takim piecu temperatura jest wyższa, niż w piekarniku, więc i pieczenie idzie szybciej.


Tym razem powstał chleb żytni, wymagający gorąca i czasu. Udało się, jak widać po wyjęciu, wyśmienicie. Oczywiście trzeba jeszcze odczekać przynajmniej dobę, aby odparował, przestał był gliniasty i nabrał smaku.

6 komentarzy:

  1. Przyjemnie się czyta. Sama pochodze z Hajnowszczyzny, ale warunki ekonomiczne i praktycznie brak poważnych ofert pracy dla osób ze specjalistycznym wykształceniem zmusiły mnie do wyjazdu za granicę - najpierw na studia, aby owe wykształcenie uzyskać, a teraz już razem z rodziną mieszkam w małej wsi na zachodzie Europy. Szkoda, że tam, skąd pochodzę a gdzie Panie mieszkają, rzuca się młodym kłody pod nogi,oferując często psie wynagrodzenie i czyniąc wręcz niemożliwością zakup domku na wsi dla lokalsów. Zakup takowego przy obecnych cenach nieruchomości i "hajnowskich" pensjach wiązałoby się dla wielu z kilkudziesięcioletnim obarczeniem kredytem o diabelskim oprocentowaniu.
    Tymczasem czytam pani relacje i przenoszę się myślami na okołohajnowskie wioski, które w przeszłości tak chętnie zwiedzałam podczas wycieczek rowerowych.

    p.s. Czy jest szansa na szczegółowe proporcje do upieczenia tego żytniego chleba?

    Z szacunkiem,
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że władze lokalne nie dbają o zasiedlanie tych terenów, posiłkując się głosami starego wymierającego pokolenia. Nie ma żadnych ułatwień dla młodych. To też wina samych mieszkańców, którzy wolą spokój, niż wdrażać jakieś cudze potrzeby w życie. Tak już jest, zresztą nie tylko na Podlasiu...
      Co do proporcji zaś to własnie proporcje są już w rękach, nie w głowie. Trochę mąki, w tym wypadku padło na żytnią, trochę wody, szczypta, albo dwie szczypty soli, drożdże (mógłby być zakwas i czasem jest, ale wolę go nie używać w kuchni domowej ze względu na dzikie drożdże, które się z tego sieją i wczasach serowarskich potrafią robotę zepsuć), wymięszać, aż ciasto będzie odchodzić od ręki, odstawić pod nakryciem w ciepłym miejscu najlepiej na kilka godzin, przełożyć w pewnym momencie do brytfanki i poczekać, aby podrosło znowu, a gdy już piec napalony i żar opada wstawić na jakieś pół godziny (różnie bywa, trzeba sprawdzać). Czasem 40 minut potrzeba, a czasem mniej. Chleb wyciągnąć, wyłożyć z brytfanki, sprawdzić palcem, czy stuka ładnie, czyli daje echo, i czy skórka chrupka, zostawić do odparowania. Jeść na drugi dzień, albo i za dwa dni. Żytni bywa gliniasty zaraz po upieczeniu i musi dojrzeć. ES

      Usuń
    2. Zainspirowała mnie Pani do wypieku chleba w takim piecu. Mam podobny, ma już wiele lat, a grzeje niesamowicie efektywnie przy małym załadunku drewna. Dotychczas chleb piekłam w piekarniku, ale dlaczego nie spróbować w piecu grzewczym - działając z korzyścią i dla ekonomii, i dla ekologii - grzejąc dom i piekąc jednocześnie strawę.
      Ja nie robię serów i cenię sobie zakwas ponad drożdże, zakwas to całkiem inny, bogatszy smak i konsystencja wypieku. No, ale u nas piekę dla ludzi więc doznania smakowe są istotne, bo czworonożnych w domu brak.

      Usuń
  2. Ja też będę wdzięczna za wskazówki. Sama piekę, ale chetnie czytam o doświadczeniach innych. Niestety nie mam takiego pieca więc pozostaje piekarnik, w którym nie wytworze takiej temperatury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, właśnie, i tu jest pies pogrzebany. Ten wpis jest dla tych, którzy taki piec lub piec chlebowy mają. :) Praca z piekarnikiem jest zdziebko inna. Czas i temperatura wymagane odpowiednio do użytej mąki. ES

      Usuń
  3. Dla ciekawych polecam filmik z kanału You Tube cerkiew.pl na temat wypieku chleba, pokazuje rodowita mieszkanka Podlasia.
    https://www.youtube.com/watch?v=qhq32b7zMwE

    OdpowiedzUsuń