2 maja 2025

Kwiaty i mróz

Wiosna, wiosna. Okazuje się zmienna, nawet ekstremalnie. Pogoda waha się od letnich, 30-stopniowych upałów do kilkustopniowych przymrozków nocnych. Te zwarzyły już rozkwitłe jak nigdy i wbrew swemu rytmowi dwuletniemu wszystkie żyjące jabłonie w naszym sadzie w chwili największego rozkwitu (to też do tej pory, ile już tu mieszkamy, nie zdarzyło się, zazwyczaj rozkwitały szczęśliwie po przymrozkach). Śliwy, zdziczałe grusze i świdośliwy zdążyły się szczęśliwie zawiązać, podobnie porzeczki. Forsycja i czeremcha już przekwitły. Teraz zakwita bez. 

Podczas porannego spaceru odkryłam na progu lasu łan kwitnących dzikich konwalii, do tego żółci się w trawie mniszek. Sama trawa niewielka, jak to na naszej pustyni piaszczystej, słabo nawadniana przez rzadkie deszcze i poranne mgły, pada teraz wczesną ofiarą wygłodniałych kóz, które penetrują obszary zazielenione po kilka godzin dziennie. Jak tak dalej będzie, nie wykarmimy ich i trzeba będzie pomyśleć, co dalej z tym zrobić. Pastwisko prawie nie ruszyło.

Anna z opóźnieniem zabrała się za siewy i nasadzenia w ogródku. Roślinki są słabowite i przyrastają niewiele, czasem trzeba pudła z sadzonkami wnosić na noc do mieszkania, aby nie zmarzły. Używamy na razie rukoli, mięty, pietruszki, tymianku, oraz udało się wrzucić "na ząb" kilka pierwszych szparagów, posadzonych dwa lata temu, które przyjęły się i dały smakowite korzonki. Tyle naszego.

Także z pewnym opóźnieniem zaczęła dopiero co nieść się indyczka.

Spaceruję porankami i czytam wieczorami. To moje przyjemności. Przestałam się martwić o świat.

1 komentarz: