Pewnie ludzie z miast, słuchając
wzmożonych właśnie doniesień z mediów, parlamentu itp. bardziej są
poruszeni własnymi wyobrażeniami i niekiedy strachem, niż my
tutaj, gdzie sprawy toczą się widzialnie, namacalnie.
Życie codzienne, oprócz kontroli na
drodze, przy wyjeździe i powrocie, nie zmieniło się, (jak na razie). Można się do tego przyzwyczaić, gdy nie ma wzajemnych utrudnień. Właśnie zrobiłyśmy wypad do fajnego komisu meblowego, w jednej z sąsiednich
gmin, bo wzięło nas na remont chaty, kuchni i łazienki. Ponieważ
działamy zazwyczaj spontanicznie i pod wpływem natchnienia, to
biorę to mimo wszystko za dobrą wróżbę na przyszłe przetrwanie
napierających zmian.
Także zmienia się niewidzialnie
nastawienie mieszkańców. Zaczynamy ze sobą rozmawiać, czujemy to
samo. I to jest pozytywne.
Obserwuję siebie w relacji z
rozwijającą się sytuacją tuż za płotem. Wzrasta czujność,
uważność, prędkość kojarzenia, wszystko nabiera sensu.
Podkręcają się endorfiny, nie czas na lamenty, strach, a duch
czuwa. Myślenie o śmierci zaczyna być częste, stałe a śmierć
oswojona. Mam już swój wiek i właściwie jest to zwyczajne dla człowieka w moim wypadku. Sny też są czujne, zapowiadające wcześniej to i owo.
O ile idących grupkami ludzi z
tobołkami widywałam w nich już rok temu, potem nalot zwiększał
się w owych wizjach, przemykały się jakieś milczące czarne
typy pustymi ulicami miasteczek i wsi, aż nagle jeden z nich,
zamaskowany zaatakował ostro przypadkowego przechodnia w jednym z
koszmarów. Teraz budzą mnie sny jawne, gdy drogą obok przejeżdża
kolumna eskortująca i głos przez megafon ogłasza coś ważnego dla
dwóch wiosek. Widzę napierające gromady i zmieszanie sił
obronnych otaczających je w jakimś miejscu. Zwiduje mi się wielka zwarta kolumna eskortowana i pilotowana w jej dalekiej drodze.
Niestety nie spodziewam się innego
biegu wypadków, jak ich eskalacja.
No, i właśnie mamy teraz eskalującego Marsa na niebie. Trzymajmy się płota i pozwólmy wiać wiatrowi gdzie chce. Wszystko ma swój czas i cel. Póki co przemeblowujemy kuchnię, palimy w piecu, pasiemy i doimy kozy, jak zawsze.
Dziękuję, że jesteś.
OdpowiedzUsuń