Urobek dzienny. Świeżutkie, prosto z krzaka. Marzenie smakosza. Ponieważ ochłodziło się i deszczy można spędzić więcej czasu w tunelu w ciągu dnia i podgonić zaległości.
Nastawiam kolejną partię małosolnych. A do obiadu znowu mizeria. Z tartych ogórasków lekko posolonych, z dodatkiem śmietanki zdjętej z mleka koziego i zakwaszonej kilkoma łyżkami koziego jogurtu, z pieprzem, łyżeczką octu jabłkowego i łyżeczką cukru.
Koper na dokładkę. Takoż dodaję do wszystkiego, co się da pokoperkować lub zakwasić. Jutro z dzisiejszych dodatkowych zbiorów leśnych będzie sos kurkowo-koperkowy.
O matko! Czuje ten zapach!
OdpowiedzUsuńPiękne ogóreczki, u mnie jeszcze nie ma. Już pojawiło się mnóstwo kwiatów, więc jeszcze trochę i będą pierwsze zbiory. Do małosolnych tęsknię... kocham je po prostu, mogę zjeść cały słoik, z dodatkiem kromeczki chleba z masłem :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Agness:)
zywnosc z wlasnego ogrodu najzdrowsza mniam!
OdpowiedzUsuńI najtańsza. :)
Usuń