20 listopada 2020

Przedzimie

Idą pierwsze przymrozki nocne. Na Białorusi i nad naszym Olsztynem ludzie widzieli zjawisko halo słońca. Czynią je kryształki lodu w atmosferze. Zima zapewne się gotowi. My też.

Anna w pewnym pośpiechu przez dwa ostatnie dni zbierała plony ze swoich ogródków i folii. Dwie skrzynki papryczek jeszcze się uzbierały, choć nie wszystkie czerwone, Może uda się późnymi zbiorami kogoś poczęstować, bo nasze zapasy są aż nadto duże w tej materii.

Do tego ostatnia zielenina, w postaci kapustek pakczoj i pekińskich, odrobina szpinaku, liście buraczane i selera naciowego. Te najlepsze kapuściane pójdą do kiszenia, całkiem sporo ich jemy, w postaci kim-ći i podobnych kiszonek zaczynianych w słojach. Do nich dojdą także białe rzodkiewki, pozostałość. Jakoś udało mi się większość ostatnio skarmić, i nam w postaci surówek z dodatkiem czarnej rzepki własnego chowu, i ptactwu oraz kozom. 

Zielone listowie poza przydziałem kroję drobno i dodaję ptakom do karmy, w ramach naturalnego dowitaminizowywania przed zimą. Uwielbiają te świeże smaki. 

Drewno z pobliskiego lasu już prawie wszystko zwiezione własnym sumptem, na przyczepce. Po kilka obróceń w ciągu krótkiego dnia przez dni kilka. Teraz dwie wielkie kupy gałęziówki czekają na cięcie i ułożenie pod okapami do przeschnięcia. W przewadze czeremcha, dębina, trochę brzozy i sosny. Dało się też odłożyć sporo prostych pni dębowych na słupki, które w wielu miejscach ogrodzeń proszą się o wymianę. Wszystko to targamy osobiście, własnymi rączkami. I, co zadziwiające, Anna, narzekająca niedawno na kręgosłup, stwierdziła po tych wielogodzinnych pracach leśnych, że czuje się dużo lepiej. Bóle prawie zanikły, a zmęczenie pleców daje się uśmierzyć leżeniem na specjalnej macie akupunkturowej przez 10 minut przed snem. Las ma swoje cudowne właściwości!

Kran zewnętrzny zakręcony przed mrozem. Wodę w wiadrze nosimy zwierzynie z domu. Wybieranie obornika już w połowie zrobione, samodzielnie. Pomagier jest zmienny jak wiatr, obiecuje i nie przychodzi, albo ma czas, gdy my go nie mamy. Powoli wszystko daje się zrobić. Urobek idzie na kompost i posłuży do tunelu w przyszłym sezonie, oraz zasila krzewy owocowe i grządki wzniesione w obu ogródeczkach. 

Mleka starcza na jogurt i twaróg, co kilka dni 2-3 serki podpuszczkowe. Świetnie smakują do cydru, który już daje się pić. Do tego jakiś budyń czy zupka mlekiem zabielana, no, i psy z kotem też muszą przecież chlipnąć coś na kolację. Jakoś się żyje, przy gorącej w dzień kuchni, ogrzewającej ściankę kaflową, a nią pokój, a wieczorem i w nocy napalonej mocno pieczce. Idą wakacje!

1 komentarz: