27 listopada 2020

Instalacje

Była już jedna noc z mrozem, ponoć 3-stopniowym, teraz oczekujemy opadów śniego-deszczowych. Należało wziąć się do pracy, nieco przez mróz i szron odsuniętych w czasie. Bo trzeba było napalić wreszcie po sezonie w piecu c.o. i rozruszać instalację, wypuszczając nadmiary pustych przestrzeni, które się zgromadziły w kaloryferach. Czynności poszły dobrze, ciśnienie spadło do normy, piec jest rozruszany i działa. Rozpalam w nim około południa, jeden wsad starego i dość lekkiego drewna, na którym gotuję karmę dla kur i psów, czajnik wody, a potem jeszcze podsuszam papryczki ułożone na siatce. Ogień grzeje do 17, albo i 18 bez dokładania, a potem wchodzi w jego rolę pieczka kaflowa. Przez całą noc i następny poranek.

Praca dzisiejsza polegała na odkopaniu folii w długim tunelu i zwinięciu jej na okres zimowy. Poszło sprawnie, lepiej, niż się spodziewałam. Przy okazji odsłoniły się nieprzejedzone plony zielone, wciąż jeszcze, mimo nocnego mrozu rosnące! Do obiadu trafił tym sposobem szpinak z patelni na maśle. Jutro będą inne liście, buraczane i pakczojowe. Jest jeszcze mizuna, sałata, trochę pekinek i szczypior. Reszta nieprzejedzona trafi do dziobów ptaszęcych, zawsze spragnionych zielonych smakołyków. Kroję na drobno i mieszam z karmą i osypką, zajadają codziennie z wielką pasją.

Że dobrze nam poszło, z rozpędu zdjęłyśmy jeszcze nakrycie z jednego z dwóch innych małego tuneliku. Odsłaniając rosnącą chińską kapustkę, ptakom na sowity żer.  

Kurki tegoroczne doszły stosownego wieku 6 miesięcy i z wolna zaczynają się nieść. Kogutek, jeden z dwóch, które przeżyły z gromadki kilku osobników (poginęły w lesie, zapewne w zębach lisa albo szponach jastrzębia) pieje co rano i w południe z całych sił, na co długo czekałam, bo taka była cisza na podwórku. Po skasowaniu starego koguta jakoś na wiosnę. Tak się ucieszyłam, że aż horoskop postawiłam na to pierwsze pianie!

Czeka jeszcze jeden tunelik do zdjęcia osłony i zabranie pod dach rurek nawadniających. Ponadto kuuuuupa drewna zwiezionego z lasu, a raczej dwie wielkie kupy na gumnie, do pocięcia i ułożenia w grzeczne ścianki.

Na wsi nie ma nudy, o nie!
Na powyższym zdjęciu odsłania się jeszcze jedna tegoroczna instalacja, której się nie zdejmuje. Udało się ją zamontować i przepchnąć we wszelkich potrzebnych urzędach w długim okresie letnim, kiedy najbardziej grzało i jaśniało. Działa dopiero od niedawna, stąd oszczędności na prądzie wciąż są dla nas bajkowe.

3 komentarze:

  1. Tunel przeogromny, jak w gospodarstwie ogrodniczym:-)
    U nas sypie śnieg, topi się, bo ziemia niezamarznięta.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z lisami i jastrzębiami i ja mam kłopot. W tym roku pożary mi 3 koguty i 5 niosek. Teraz pilnuję z psem stada przez kilka godzin, a potem zaganiam na mały wybieg.
    Z zieleniny po przymrozkach został mi tylko cykoria liściowa z siewu. Ona akurat obecnie bardzo zyskała na smaku. Jest pyszna:)

    OdpowiedzUsuń