6 lutego 2016

Dzień jajożercy

No, więc była zima, nawet z lekkim przytupem, biała, śliczna, i nie ma zimy. Zmyło ją szybko, stopiła się, wsiąkła w glebę. Sikorki i sójki, które dokarmiałam na tarasie i często patrzyłam na nie przez szybę, jak dziobią zawieszoną wysoko słoninkę, przestały się zlatywać i zaglądać w okno, przypominając o swoich pustych brzuszkach. Ziarno dojadały w pobliżu kurnika, bo zawsze coś kozy po obrządku zostawiają i czuwały zawsze w pobliżu pilnie, czekając aż skończę obrządek. 
Teraz jest na tyle ciepło w nocy, że nawet ciepłolubnej Kici zdarza się spać w drewutni w sobie tylko znanym zakamarku, osłoniętym od wiatru i deszczu, aż do rana. Zadowolona i wyspana bez stresu, który zawsze budzi w niej w domu potrzeba odzywająca się w środku nocy, przybiega na śniadanie często dopiero w porze obiadu!  

Koźlęta rosną zdrowo, są bardzo żywe i wesołe. Wypuszczamy je w ciągu dnia całą gromadką, aby się wybiegały, na swobodzie i hasają po obejściu, skacząc wysoko jak pchły. 
Anna z ostatniej głowy twarogu przechowanej dotąd w zamrażarce od późnego gorącego lata zeszłego roku upiekła sernik. To jedyne ciasto, które jadam ze smakiem, dno z ciasta pszennego oddając psom, które je uwielbiają. 
A na zakończenie dnia jajo gęsie na surowo także i psom się trafiło, zaś ugotowane na twardo Kluseczkowi, który od kociaka jest ich wielkim miłośnikiem. Podobno dobre na sierść dla czworonogów.

Kury i gęsi niosą się na potęgę. Indyczki zaczynają szukać gniazda. Jaj nie brakuje. Wręcz przelewają się na półkach lodówki. Jedząc co rano po jednym jaju na głowę niewiele ich zużywamy. 
W takim razie zarządziłam dzisiaj dzień jajożerczy.

No, i zrobiła makaron na czterech jajach gęsich. Tutaj wyciągnęła ze schowka moją odwieczną maszynkę do robienia cienkiego makaronu-nitek i z zachwytem ukręciła na niej prawdziwie włoski makaron, do rosołu, który akurat uwarzył się w wolnowarze na gęsim korpusie i koźlęcej kości. Podobno wyszedł pyszny, muszę wierzyć na słowo. Bo sama jadam rosół z dodatkiem makaronu ryżowego, albo wręcz z ryżem. 

Pozostałość cieniutkich długich klusek trafiła na brytfannę i schnie przy piecu.

A że był rosół, to i warzywa z rosołu wyjęte poszły na sałatkę. Więc znowu kilka jaj trzeba było na twardo ugotować. W sumie padło dziś ich około dwudziestu sztuk.

4 komentarze:

  1. Szampon z jajec. Maseczka na twarzyczkę. Kogel mogel. Adwokat.
    Fajnie macie z tym drobiem.
    Pozdrowienia z pd -zach.

    OdpowiedzUsuń
  2. też bym jajka własne chciała mieć

    OdpowiedzUsuń
  3. to zaproponuję jeszcze kotlety z jaj.

    OdpowiedzUsuń
  4. krokiety z jajami. pasta jajeczna. sałatka żółta.

    OdpowiedzUsuń