No, więc była zima, nawet z
lekkim przytupem, biała, śliczna, i nie ma zimy. Zmyło ją szybko, stopiła się,
wsiąkła w glebę. Sikorki i sójki, które dokarmiałam na tarasie i często patrzyłam
na nie przez szybę, jak dziobią zawieszoną wysoko słoninkę, przestały się
zlatywać i zaglądać w okno, przypominając o swoich pustych brzuszkach. Ziarno
dojadały w pobliżu kurnika, bo zawsze coś kozy po obrządku zostawiają i czuwały
zawsze w pobliżu pilnie, czekając aż skończę obrządek.
Teraz
jest na tyle ciepło w nocy, że nawet ciepłolubnej Kici zdarza się spać w
drewutni w sobie tylko znanym zakamarku, osłoniętym od wiatru i deszczu, aż do
rana. Zadowolona i wyspana bez stresu, który zawsze budzi w niej w domu
potrzeba odzywająca się w środku nocy, przybiega na śniadanie często dopiero w
porze obiadu!
Koźlęta
rosną zdrowo, są bardzo żywe i wesołe. Wypuszczamy je w ciągu dnia całą
gromadką, aby się wybiegały, na swobodzie i hasają po obejściu, skacząc wysoko
jak pchły.
Anna
z ostatniej głowy twarogu przechowanej dotąd w zamrażarce od późnego gorącego
lata zeszłego roku upiekła sernik. To jedyne ciasto, które jadam ze smakiem,
dno z ciasta pszennego oddając psom, które je uwielbiają.
A
na zakończenie dnia jajo gęsie na surowo także i psom się trafiło, zaś
ugotowane na twardo Kluseczkowi, który od kociaka jest ich wielkim miłośnikiem.
Podobno dobre na sierść dla czworonogów.
Kury i gęsi niosą się na potęgę. Indyczki zaczynają szukać gniazda. Jaj nie brakuje. Wręcz przelewają się na półkach lodówki. Jedząc co rano po jednym jaju na głowę niewiele ich zużywamy.
W
takim razie zarządziłam dzisiaj dzień jajożerczy.
No,
i zrobiła makaron na czterech jajach gęsich. Tutaj wyciągnęła ze schowka moją
odwieczną maszynkę do robienia cienkiego makaronu-nitek i z zachwytem ukręciła
na niej prawdziwie włoski makaron, do rosołu, który akurat uwarzył się w
wolnowarze na gęsim korpusie i koźlęcej kości. Podobno wyszedł pyszny,
muszę wierzyć na słowo. Bo sama jadam rosół z dodatkiem makaronu ryżowego, albo
wręcz z ryżem.
Pozostałość
cieniutkich długich klusek trafiła na brytfannę i schnie przy piecu.
A
że był rosół, to i warzywa z rosołu wyjęte poszły na sałatkę. Więc znowu kilka
jaj trzeba było na twardo ugotować. W sumie padło dziś ich około
dwudziestu sztuk.
Szampon z jajec. Maseczka na twarzyczkę. Kogel mogel. Adwokat.
OdpowiedzUsuńFajnie macie z tym drobiem.
Pozdrowienia z pd -zach.
też bym jajka własne chciała mieć
OdpowiedzUsuńto zaproponuję jeszcze kotlety z jaj.
OdpowiedzUsuńkrokiety z jajami. pasta jajeczna. sałatka żółta.
OdpowiedzUsuń