24 grudnia 2015

Świąteczny luz

Ciepło, słonecznie. Temperatura w nocy prawie taka sama, jak w ciągu dnia, czyli w okolicach 10 stopni, sprawia, że można wysiadywać na poddaszu w najlepsze, bo dom kumuluje ciepło. To plus.
Przed samymi świętami wzięło nas na budowanie. To taki nastrój zbliżającego się własnego znaku zodiaku, który już jest u władzy w tej chwili. W tym celu w pokoju sypialnym wszystko stanęło na głowie, szafy i szafki nieomal fruwały w powietrzu, aby odsłonić ścianę. Co do której nagle ogarnęło nas zwątpienie i niewiedza, co z nią zrobić i jak. Czy zwykły gipsokarton, a potem zabudowa z półek po całości, czy może tynk gliniany własnoręcznie położyć? I tak jakoś szafy wróciły na miejsce, a Anna przerzuciła się na deski szalunkowe do "sklepu" (to nazwa robocza i całkiem bezpodstawna dla jednej części kurniko-paszarni), zalegające we wnętrzu od roku bez żadnego ruchu z naszej strony. Deski pojechały do stolarza, aby je odpowiednio obrobić w maszynie, dojechały szczęśliwie i ta część planu została pomyślnie zrealizowana. W dalszą część zaingerował jednak los.
Coś zafurkotało pod maską samochodu i nie ruszył już. Spod sklepu w miasteczku (szczęście w nieszczęściu), gdzie w drodze od stolarza Anna zatrzymała się ostatnie przed świętami zakupy uskutecznić.
Wróciła okazją do domu, po czym na drugi dzień zamówiła lawetę u mechanika z Bielska, który ostatnio samochód naprawiał. Ten podjechał, zabrał mechaniczne zwłoki i dziś zawiadomił telefonicznie, że śruba od silnika się urwała i samochód jest do kasacji.
To żadna niespodzianka. Ale jaki wkurw na myśl, ile forsy poszło na niepotrzebne ostatnie naprawy, gdy mechanicy, jeden po drugim zwodzili nas, że to może trzeba wymienić, a może tamto, a może jeszcze tamto i kasiora warta polowy nowego starego samochodu wyleciała bez sensu z kieszeni.
W każdym razie jest o czym myśleć w święta. Jaki samochód będzie następny?

Co do świąt, to umyłam i wyszorowałam wszystko w kuchni, Anna na zajęciach w domu kultury zrobiła stroik świąteczny w miejsce choinki, której od lat nie stawiamy w domu, mając je rosnące pięknie na działce, i moczę śledzie. Tyle. I aż tyle. Nie mając blisko rodziny, która mogłaby przybyć, lub my do niej, nie musimy się wysilać. Daję sobie na luz. Świąteczny oczywiście.

3 komentarze: