Wczoraj wiatr zmienił nieco kierunek, z południowego na wschodni, zatem przestał walić prosto w drzwi i okna sypialni, przez co nie szło w ogóle ogrzać tej strony domu i nos mi marzł, nawet, gdy leżałam już pod kołdrą. I zelżał mróz. Na tyle, że śnieg skruszał. Bałwanek wykazuje tylko kilka stopni poniżej zera, od 3 do 5.
Dzisiaj narodziła się Beza, bielutka, z rabej Rudej, zatem w toku dziejów może obrosnąć w kolorowe łaty, jak to było z jej matką i ciotką. Wyjątkowo dorodna i silna kózka. Nabity siarą cyc zwiądł od pierwszego dossania całkowicie.
Dwójka jej starszego rodzeństwa dwójrodnego, jak tutejsi mówią, też ma się dobrze, zaczyna nawet koźlęce podskoki i mały nie wymaga już dokarmiania, zassał i je samodzielnie.
A poza tym wpadł gość niedzielny i wykupił się buteleczką słodkiej wódki. Co prawda było bez zapowiedzenia, więc żadnej przekąski nie przygotowałam, trudno się mówi, Ale odnotować trzeba ważny fakt. No, i wieści z kurnika i obory, najświeższe też.
słodka wódka nie potrzebuje zakąski ;)
OdpowiedzUsuń