Zadzwoniła prawie 90-letnia babcia do
wnusi z pytaniem, czy idzie na wybory. "Jeszcze nie wiem, żaden
mi się nie podoba" - odpowiada wnusia, fest już kobita. "Idź,
i głosuj na Nawrockiego. Byle nie Trzaskowski!" - mówi babcia.
"Ale Nawrocki to i to..." - wymienia wnusia - „W ogóle
myślę nie iść, bo obaj kandydaci mi się nie podobają”.
"Nieważne, nikt nie jest doskonały. Byle nie na
Trzaskowskiego!", "Czemu?" -- pyta wnusia. "Bo on
uchodźców do Polski sprowadzi!"
Kurtyna.
Kilka myśli powyborczych. Astrologowie stawiali na
Trzaskowskiego, i dyskutowali między sobą zażarcie, kto analizuje
horoskop bardziej obiektywnie, a kto w zgodzie ze swym fiksem
politycznym. Wstrzymałam się z opinią, choć poznałam wynik
zawczasu, ale inną drogą. Zaraz o niej. Najpierw o obiektywizmie w
ocenie. Aby być obiektywnym trzeba umieć osiągnąć poziom Oka,
widzenia ponad-jednostkowego, Okiem patrzy bowiem naddusza, czyli
Brahman. Obraz jest wtedy jasny, bez zanieczyszczeń, choć i wtedy
go widząc można się pomylić, ponieważ człowiek nawet frunąc
świadomością na ten poziom dysponuje własnymi, ego-tycznymi
doświadczeniami i emocjami. Trzeba się od nich nauczyć oddzielać,
aby blask prawdy zalśnił. Astrologowie przeważnie ćwiczą się w
intelektualnej ocenie, czy coś ma szanse powodzenia, a gdy w grę
wchodzą różne czynniki zaczynają się gubić w niskiej sferze
Odbić, czyli projekcji. Wczoraj był mecz. Więc dali się porwać.
Tymczasem należało się wznieść wyżej. Ocenić horoskop każdego
kandydata pod kątem, czy ten pan ma w swoim przeznaczeniu bycie
prezydentem. Bo zawsze przeznaczenie rządzi, a nie przypadek. W
dzisiejszej zjungizowanej astrologii unika się jednak jak ognia tego
słowa, jak i wyrazu fatum czy Bóg i wola Opatrzności.
W horoskopie Nawrockiego zwróciła
moją uwagę protekcyjna kwadratura Jowisza w Strzelcu we władzy do
Słońca w Rybach. W horoskopie Trzaskowskiego zaś Ogon Smoka na
Ascendencie i stellum ze światłami na Descendencie. To możliwy
szef opozycji, a nie głowa państwa. Ogon Smoka przynosi przegraną
na szerokim forum w tym wypadku, a stellum napędzenie do urn jego
opozycji. Co jeszcze? Ano w horoskopie dnia wyborów było wskazanie,
że wygra faworyt, ale astrologowie szukali go w rankingach, a nie w
swojej głowie. Panowie i panie, już mnie ten dzień utwierdził w
przekonaniu zgodnym z klasycznym rozumieniem astrologii.
Ascendent to
nie tyle faworyt, co reprezentant prawicy, a Descendent to opozycja,
która w regule hierarchii królestwa (Jako na niebie tak na ziemi)
mieści się zawsze po lewej. Zatem w myśl tego pan Karol N. był
reprezentantem Ascendentu, a pan Rafał Descendentu. I nagle
astrologia dla współczesnego demokratycznego fiku-miku nie
przestała działać, ani wzorzec boski się nie odmienił!
A teraz o tym, jak się dowiedziałam
zawczasu kto wygra wybory. Ano, prosto. Zacisnęłam prawą piąstkę
wyobrażając sobie w niej pana Karola. I lewą piąstkę z panem
Rafałem. Podniosłam obie wyciągnięte ręce przed siebie i
zapytałam samej siebie, swojego ciała i podświadomości o to, kto
wygra. Z początku ręce krzyżowały się ze sobą po równo, o,
będzie łeb w łeb - pomyślałam, ale na koniec nagle prawa ręka
gwałtownie opadła w dół, przeważając wynik. I po co tyle lat
nauki i studiowania map astrologicznych? Kiedy to takie proste!