Nadeszły niskie "pograniczne z zerem" temperatury, co prawda raptem od dzisiaj. Jeszcze trwam przy paleniu w kuchni, ale jutro planujemy rozruch c.o.
Anna przez dwa dni wydobyła z ostatniego boksu urobek kozi w ilości dwóch czubatych fur i wywiozła go częściowo na kompost, a częściowo do użyźnienia ogrodu. Sama, przy mojej zgoła niewielkiej pomocy przy rozładunku. Pomocników brak. Ci co są mało się już nadają do ciężkiej pracy. Najmłodszy, silny i sprawny, który by to zrobił w kilka godzin, akurat "nie lubi babrać się w gnoju" i co poradzisz!
Odinstalowałyśmy także nawodnienie tunelu, ostatki roślinne zostały zebrane (oprócz pekinki, która potrafi przetrwać przymrozki bez uszczerbku), zatem buraki ćwikłowe, brukiew, rzepa, rzodkiewka, resztki pomidorków koktajlowych (wrzucam je kurom do gara i mają smakowite jedzonko, które uwielbiają), seler naciowy, różne zieleninki, które idą na susz i zasilają nas w swoje smakowitości do następnego sezonu.
Zwózka gałęziówki utknęła dzisiaj, bo traktor po nocnym przymrozku zastrajkował, trzeba było wymontować akumulator i przynieść do domu. Jednak Anna uparciucha i tak poszła do lasu i popracowała przy ściąganiu gałęzi na dogodne miejsce zbiorcze.
Kury przestały się nieść. Naturalnie. Kozy się nudzą, dostają siano na kaczym dołku i "pasą się" na powietrzu kilka godzin dziennie. Las już opadł z liści, pastwisko wygryzione i uschłe do cna, jabłka przestały spadać, taki czas. Tymczasem okazało się, że zaćmienia na niebie przyniosły złe efekty i wilki wiedziały przed czym ostrzegają wyjąc z wiadomego kierunku w dzień przodków naszych. Ech. Najbliższe lata łatwe nie będą, trzeba nauczyć się znosić codzienne trudy, braki, zakazy i wymagania oraz przede wszystkim strach. Kto jeszcze się nie nauczył i nie wypraktykował, oczywiście. Mnie to jakoś mało wzrusza. I sny odeszły.
Czekałam na Twój wpis. Ech, mnie też pogodzenie się przynosi lepszy sen nocny
OdpowiedzUsuń