Udało się ukręcić kilka słoiczków miodu gryczanego dosłownie w ostatniej chwili przed pogorszeniem pogody (pszczoły wyczaiły pole gryki w obrębie swoich oblotów).
Trwa robienie przetworów, keczupu i sosu paprykowo-czosnkowego, oraz soków, z czarnego bzu i czeremchy.
Poza tym wciąż się noszę z zamiarem sfotografowania naszego przychówku ptasiego, ale mokra i szara aura weszła mi w drogę. Napomknę więc tylko, że indyki lawendowe
szczęśliwie zmieniły upierzenie (wyglądały w tym czasie bardzo smętnie), indor nosi już nowy garniturek, w nieco ciemniejszym odcieniu bardzo jasnego błękitu, z ciemnym krawacikiem na gardle. Nie udało mi się takiego na internetowych zdjęciach znaleźć, więc jest to jego cecha szczególna, bardzo zabawna.
Druga zasiadająca na jajach induszka wylęgła jakiś czas temu siedem indycząt, na które szybko trafił się kupiec, ku naszej wielkiej uldze.
Z maleństw zatem jest kilka dopiero co całkiem opierzonych lawendowych induszek, wysiedzianych przez kurę, ale prowadzanych przez indyczkę. Oraz kilka kurek czubatych, które wyszły z zakupionych jaj, wysiedzianych przez kwokę, które czupurkami, lub czuprynkami (a czasem czupiradłami) zwiemy i są one uciechą dla oczu i serca, gdy tylko wyjdzie się na dwór. Dlaczego? Tego się nie opisze.
też przetwory robię. Nawet regał nowy do spiżarni kupiłam...:)
OdpowiedzUsuńPrzetwory super sprawa, tylko trzeba mieć "materiał".U mnie w tym roku wiosną wszystko pomarzło:jabłka, czereśnie.Nie owocują węgierki. Ale pomidory za to obrodziły, będzie przecier... Pozdrawiam gorąco.
OdpowiedzUsuń