5 sierpnia 2016

Humory, brzęczenia i smaki

Pogoda wilgotna i pochmurna tego lata, czasem przynosi dzień, albo kilka ciepłych, i bardzo ciepłych, jak nie przymierzając dzisiaj, gdy temperatura bliska jest 30 stopni. W rezultacie pastwisko, które obrodziło nam wszystkim, ale nie posianą trawą wciąż się jeszcze ździebko zieleni i kozy mogą tam spędzać swój dzionek. Trza tylko od czasu do czasu kolejne przejście wynalezione przez nie w ogrodzeniu (przeważnie kładą się na siatce i obniżają ją tak, że mogą przeskoczyć na zewnątrz) załatać, przybijając poprzeczną żerdź między słupkami mocującą siatkę od góry.

W takie duszne i parne dnie, które trafiły się ostatnio, powietrze zrodziło dziwne humory, jakby powiedział dawny medyk. Czyli złapałyśmy rotawirusa, pewnikiem od dzieciaków, które biorą u nas mleko, albo od tych, z którymi Anna ma styczność na warsztatach ceramicznych. Kilka dni osłabienia, a najpierw mdłości i różnych brzusznych niedomagań już za nami. W sumie szybko i sprawnie udało się nam to zakażenie przejść, w porównaniu z opisami dolegliwości innych dorosłych, którzy zapadli na żołądkową grypę. Dla mnie to było pierwsze takie zakażenie w życiu. Wspomagam się przetworzonymi jagodami, mieszanymi z kefirem, boski smak i moc zasysania i bezpiecznego usuwania wirusowych toksyn z organizmu. Obyło się bez innych lekarstw.

Anna pilnie uczy się pszczelarstwa. I co rusz biega do swoich uli coś tam robić, i podkarmiać roje. Robimy to syropem z cukru. Syrop fruktozowo-glukozowy pędzony z pszenicy wykluczony, choćby ze względu na moją alergię na gluten, ale ogólnie to cholerne chemiczne świństwo, którego nie powinno się używać.
Przy okazji przynosi na sobie liczne ślady ukąszeń, na rękach, na szyi, głowie, a i na brzuchu i nogach też, i muszę z nich nieraz żądło wyciągać końcami paznokci. Smaruje je potem octem jabłkowym i opuchlizna ani swędzenie się nie pojawia. Ogólnie całkiem nieźle znosi taką szkołę od swoich nowych pszczółek, które o niebo są agresywniejsze od pierwszych, leniwych i mało-miodnych.
- Wiesz, jak się tak stanie przy otwartym ulu i one się podnoszą i buczą wokół ciebie, to pojawia się takie szczególne wrażenie, wibracji, drżenia, które cię ogarnia. To niesamowita energia, chmura żywej energii. Od razu podnosi adrenalinę i ciśnienie... Ja po przyjściu od uli mogłabym nieźle zawalczyć.
- Zatem pewnie wielu pszczelarzy jest od niej uzależnionych?
- Sądząc po moim mistrzu to tak...
Na razie skończyło się na dwóch słojach pysznego miodu i trzeciego, uzyskanego od mistrza z jego pasieki w odwiecznej zamianie na towar.
Kanapka z kozim twarożkiem i miodem, nie do opisania posiłek wspomagający i mój ulubiony to jest.
Bo, tak jak zawsze letnią porą przeszło się naturalnie na warzywno-owocowe jedzenie. I na razie nic mięszejszego nie jest potrzebne do życia.
Zebrałam w ogródku przy domu pełną skrzynkę zielonej fasolki. Część zjadłyśmy, a resztę zblanszowałam i zamroziłam w kilku sporych porcjach. Powoli zaczynają dojrzewać pomidory. Bywają cukinie i patisony, uformowało się kilka dyniek. Zaczyna się pora leczomanii.

Ogród, dzięki wilgotnemu latu wygląda okazale, dynie utworzyły wielką wysoką gęstwę i kwitną na wyścigi. Całość takimi dniami jak dzisiejszy brzęczy i huczy od uwijających się w kwiatach pszczelich robotnic.

Spadają już pierwsze jabłka. Anna zbiera je co drugi dzień, spiesząc się rano przed kozami, które od świeżych spadów potem rozpoczynają pastwiskowy dzień. Robię z nich sok, codziennie, w sokowniku. Wychodzi jakoś 3,5 litra za każdym razem. A to oznacza, że jabłka są o 1/3 bardziej soczyste, niż dwa lata temu, gdy zrobiłam takie zapasy sokowe, że starczyło nam właściwie do teraz. I z pewnością zabraknie posiadanych butelek, trzeba będzie się postarać o dodatkowe.
Z resztek, gniazd jabłkowych i gorszych spadów nastawiamy ocet. Też już się kończy ten sprzed dwóch lat, a używałam go do wszystkiego, potraw, przetworów i przede wszystkim do mycia włosów. W tym roku zrobimy zatem jeszcze więcej, bo dopiero teraz ostatnie butelki stojące w piwniczce pokazują, jaki skarb zaczął się w nich wytwarzać po dwóch latach, mocny i smakowity.

1 komentarz:

  1. Podziwiam Was nieustannie. Dwie Kobiety na skraju kraju, silne mocą i pewnością swojej drogi, mądre, dzikie, samowystarczalne i samorządne. Owocnych plonów!

    OdpowiedzUsuń