Czas biegnie, ucieka spod stóp. Kiedy wkracza się w bramę starości, rzeczy odmieniają się, choć nadal zdają się takie same pozostawać. Zmiana zachodzi w głowie i w sercu. Ciało zwalnia, wszystko nabiera innego sensu. A raczej traci poprzednie sensy i motywacje, zaś to co się spoza tej utraty wyłania istnieje jak perła osłonięta do tej pory "ziemskimi ambicjami i mniemaniami". Oczywiście motorem dotychczasowym były hormony i ich interesy. Po ich uspokojeniu się i podczas zanikania wpływu wyłania się nowy świat.
Przypuszczam, że są staruszkowie, którzy nigdy nie dają sobie spojrzeć na świat tym nowym, a jakże odwiecznym okiem, bo ich motorem są płytkie emocje, gniew albo strach (oczywiście przed utratą wpływów i opuszczeniem tego padołu). Ale ogół ludzi starzejących się reaguje na ten tajemniczy proces podobnie (nie wliczam gwiazd estrady, które - nieszczęsne - malują się na nieśmiertelne), i jak najbardziej naturalnie. Bo Mać Natura już to wszystko zabezpieczyła i nie ma się czego bać, wszystko samo się toczy swoim starodawnym torem. Nie potrzeba też do tego wielkiego rozumu, a wręcz zdobyta wiedza musi zostać w pewien sposób przełamana i odrzucona. Mądrość życiowa bowiem wcale nie jest intelektualna, a płynie poprzez serce.
Babcie i dziadkowie zawsze mieli i jeszcze nadal mają, choć młodym wydaje się, że to nie istnieje, swoje ważne zadanie w rodzinie i społeczności. Ponieważ ich świadomość przesuwa swoją uwagę ze spraw ciała i biologii na sprawy ducha (choćby i nawet niektórzy deklarowali się materialistami), a serce otwiera się, to kwestia szczęścia najbliższych i dalszego prosperowania rodu jest w ich gestii ochronnej. Robią to przy pomocy spontanicznej modlitwy, o której czasem sami może nie wiedzą, że ją uskuteczniają. Łącząc chcąc nie chcąc ten padół z wyższym wymiarem i otwierając nad otoczeniem parasol ochronny.
Im babcia czy dziadek starsi, tym częściej można ich spotkać na spacerze, wpatrzonych w przyrodę, na cmentarzu, albo z różańcem w kieszeni lub szufladce koło łóżka odmawianym podczas długiej bezsenności nocnej, (która też jest naturalna).
Tak, powiecie, ale... ci sami staruszkowie wplątani w polityczne walki, głosują tak, jak nimi hasła i obietnice formułowane w cichych gabinetach - sterują, i stają się przedmiotem gry, w której są ofiarami, w żadnym razie zwycięzcami. Pomyślcie, czemu tak się dzieje? Czemu staruszkowie tak bardzo się boją i żywią gniew, plując na siebie i innych i wrzeszcząc dziwne hasła na miejskich placach i pod kościołami? Zamiast dbać o wnuki, odpoczywać w sanatoriach i hodować pomidory i kwiaty na działkach? To nie jest wina różańca w ich kieszeni. Tylko coraz bardziej nienaturalnego systemu, w którym coraz mniej dla nich miejsca, mniej sensu, mniej potrzeby istnienia i mniej szacunku, a coraz więcej samotności i drwiny.
Ten przydługi wstęp dałam po to, aby odnotować, że mamy już kolejny miesiąc za sobą. Zimnego i dość nawet wilgotnego lata. Minął już doroczny festiwal w naszej gminie, Anna udziela się co rusz na zajęciach warsztatowych w regionie, ja zaś zdołałam zrobić kilka żółtych serów (nie wszystkie wyszły z powodu nadmiernej wilgotności powietrza) i wróciłam do codziennego wyrobu bezpiecznych twarogów, chodzę na spacer z psami i czytam. Znajomy kucharz celebryta donosi, że twarogi są ostatnio, na mocy bożka Tik Toka, wielkim hitem żywieniowym w Stanach. Młodzi je odkryli, nazywając "najczystszą formą białka". Ponoć brakuje tych serów w marketach, tak są popularne. Dla Słowianina to nadal prawda codzienna i oczywista. Dla mnie w każdym razie jak najbardziej.
Dziękuję Ci za te przemyślenia o starości i odczuciach starszych osób. Jestem juz za zenitem, temat zaczyna mnie lekko dotyczyć i zauważam, poza tym, co wymieniłaś, zjawisko wstydu, że jest się starym. Oczywiście wpływ ma presja kultu młodości i zmiana stylu życia (coraz mniej rodzin wielopokoleniowych żyjacych razem), ale czy nie można znaleźć sobie jakiegoś celu, zajęcia, sensu i szacunku do siebie, co spowoduje, że będziemy (w miarę możliwości i zdrowotnych i finansowych) pogodnymi staruszkami i nie będziemy generować lęku, żalu, nienawiści? Szeroki temat... Czy "po przekroczeniu tej bramy" ta żółć się wylewa samoistnie?
OdpowiedzUsuńZ kogo się wylewa, to się wylewa. Swoją drogą jeśli ma ujście to może kiedyś potok się skończy, gorzej, jak zbiera się wrzód. :) Widzę na prowincji pogodnych staruszków, w miastach upolitycznionych i wściekłych. Jak dla mnie ci pierwsi są bliżej naturalnego biegu życia i stąd ich pogodzona pogoda (ogródeczek, ławeczka, sklepik, wizyty u znajomych, drobna hodowla drobiu czy królików). Miasto jest wynaturzone i odrzuca starców w samotność. ES
UsuńRzadko do Was zaglądam, a szkoda, bo mądrze piszesz. I rozumnie i dobrze żyjecie. Ja też wierzę Mać Naturze bardziej niż doktorom i farmaceutom i teraz wracają do mnie mądrości Babci Magdaleny typu "ciśnienie 100 plus wiek" a nie 120/80. Nikt mnie nie wygoni na wiece i nie uczyni samotną i nie systemu to wina. Jest sporo możliwości uczestniczenia jeśli ktoś tylko chce. Starka to brzmi dumnie.
OdpowiedzUsuń