3 sierpnia 2023

Niewidzialna pełnia

Warsztat nie odbierał telefonów kilka dni, aż Anna kazała mi sprawdzić układ gwiazd i wyznaczyć dzień kolejnej próby. Przeczekałyśmy dwa dni i w porze pełni w powietrznym znaku Wodnika (komunikowanie się) udało się z rana od pierwszego razu. Mechanik odebrał telefon i oznajmił z punktu, że auto jest naprawione i można je zabierać. Wymieniono czujnik paliwa. Zatem i Księga I-Cing miała rację, bo wcześniej odpowiedziała, że samochód jakiś czas postoi zaparkowany, po czym wymieni się w nim jakąś część z pomyślnym skutkiem. Ta odpowiedź zawczasu sprawiła, że Anna nie wpadała w niepotrzebne rozterki, gorączkowe histerie czy niepokoje i zdała się spokojnie na los.
- Pełnia wszystko wcześniejsze wypełnia - mówię - Teraz następuje zwrot spraw. I rozstrzygnięcie.
- Jechać dziś czy jutro?
- Jutro. Teraz Księżyc wchodzi pod promienie słońca, coś może zaszwankować.
Jednak Anna uparła się, lekceważąc uczoną opinię i przygotowywała się na wyjazd pociągiem do powiatu, żeby odebrać samochód przed fajrantem. Ale pół godziny przedtem nagle przypomniała sobie, że umówiła się na wizytę znajomego, dawno nie widzianego, który miał wpaść w ramach wycieczki rowerowej. I tak oto zrezygnowała z wyjazdu, przekładając ją na jutro.
- Ciekawe co jeszcze pokaże pełnia, a raczej nie pokaże, bo Księżyc jest w złych godzinach - stwierdziłam.
Ano, zaczął padać deszcz i znajomy odwlókł wycieczkę. Pojawił się akurat kwadrans przed wieczornym obrządkiem.
- Mamy niestety pracę - mówię wychodząc z domu - dostałeś SMSa? O tej porze nie ma zmiłuj się. Obrządek, święta rzecz. Nie mamy czasu, zwyczajnie.
- A co to obrządek? - zapytał z głupia frant miejsko-wiejski inteligent. Wytłumaczyłam, bo zapewne jakąś agnihotrę sobie wyobrażał albo inne czarodziejskie rytuały przy pełni, kto go wie!
Anna ganiała wtedy kozy, które na wielkim gigancie z wyschłego i obgryzionego pastwiska zawiesiły się na łące u sąsiadki pod lasem.
Pogadaliśmy chwilę, omawiając ogrodnicze kwestie, tudzież magazynowanie wody i podlewanie tunelu, jak i elektryczność ze słońca. I rowerzysta odjechał, nim kozy przybyły na podwórko, a ja zajęłam się zaganianiem ptactwa pod dach. Anna wróciła, dziwiąc się, że wizyta się nie odbyła. 
- Ależ odbyła - mówię - ale nie było jej pisane ujawnienie się, bo Księżyc stanął w promieniach słońca, czyli stracił siłę i władność. Wniosek: nie należy nic zaczynać w samą pełnię. Można kończyć, ale lepiej chwilę przed lub chwilę po niej.

Następnego dnia rano Anna najwcześniejszym pociągiem zajechała do miasta, odebrała samochód i szybciutko wróciła. Zdążyła dokładnie na porę porannego obrządku.

Pojawił się też sam z siebie Andriusza i pomógł przez dwie dniówki uporządkować kwestie drewna na podwórzu, posortować deski i obrzynki kupione w tartaku, na te zdatne na materiał budowlany i na te do porżnięcia i spalenia. W planie naprawa i budowa nowych grządek wzniesionych.

Póki co trwają zbiory ogórka i pomidora. Przetwarzam. Ot, czas prac wszelakich.

2 komentarze:

  1. Tak, sierpień to czas prac wszelakich. I ja przetwarzam, póki co ogórki na kwaszone, konserwowe, sałatki przeróżne.
    Dużo sił dla was, bo pracy przed zimą co niemiara. Renata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smacznego, domowe najlepsze! U nas pomidorowe przeciery i sosy teraz lecą. Ale ogórkowe sałatki też.

      Usuń