25 kwietnia 2022

Elektryczne zabawki

Właściwie spokój trwa na tej naszej wioseczce przedwiosenny. Noce nieco cieplejsze spowodowały, że na naszym piachu zazieleniło się trochę mikrej trawki, zakwitła forsycja w ogródku i drzewa nieśmiało poszły w pąki. Po zdjęciach znajomych widzę, że zawilce kwitną, musiałabym w tym celu nieco dalej w las się udać, aby je spotkać, a na to rzadko daję się namówić. Mam nadzieję, że po prawosławnej Wielkanocy wiosna ruszy, bo ona na Podlasiu słucha się starego stylu, a nie zachodniej gregoriańskiej nowinki.
Na razie sadzonki papryki i pomidorów wciąż są w skrzynkach, które na dzień pracowicie wynosimy do cieplicy, aby wieczorem przynieść je do ciepłego domu.
Ale przyleciały jaskółki i już z wielkim szczebiotem obleciały włości w oborze, tylko patrzeć jak gniazda naprawią i zasiądą na jajach.
Siedzą na jajach także już dwie jenduszki. Reszta się niesie.

Dosadziłyśmy trochę krzewów dzikiego bzu i aronii w ogródku permakulturowym, w którym ogrodzenie nieco osłabło i prosi się o naprawę, inaczej zwierzyna leśna będzie miała wyżerkę. Truskawki mają się dobrze czyli przyjęły się. Z tunelu Anna przynosi już szpinak, szczypior i pierwsze, niewielkie jeszcze rzodkiewki.

Sprawiłyśmy sobie też rozrywkę, z racji inwestowania tracących wartość papierków w przydatne sprzęty. Po pierwsze jogurtownicę, która sprawdza się rewelacyjnie i muszę przyznać, że jogurt z niej wychodzi lepszy niż z wolnowara, którym do tej pory się posługiwałam. Lepiej kontroluje i trzyma temperaturę.  Co 3 dni (bo tyle nam zajmuje zjedzenie 7 pojemniczków) nastawiamy więc litr świeżego koziego, zaprawiony łyżką activii (sprawdza się też jogurt grecki) i zjadamy z musli, płatkami i dodatkiem owocowego dżemu domowego. W ramach dbania o florę jelitową i odporność tym samym.

Po drugie zaszalałyśmy i kolejny zakup to elektryczny piecyk do pizzy z kamiennym podłożem. Oj, zaraz ruszyły eksperymenty kulinarne! I tak ostatki zeszłorocznych żółtych serów zalegające jeszcze w piwniczce znalazły użytek. Starte na tarce sprawdzają się świetnie. Wespół ze świeżymi miękkimi, robiącymi za mozzarellę. Anna pieści się ze swoim ciastem, specjalna mąka do pizzy, dojrzewające nawet kilka dni ciasto, które w piecyku rośnie i puchnie jak bułka, czego osobiście nie lubię. Choć ostatecznie sprawdziła i doszła do wniosku, że zwykła mąka z Biedry smakuje tak samo. Ja robię dla siebie z bezglutenowej mieszanki kukurydzianej, ryżowej i ziemniaczanej, wychodzi tak jak lubię, płaskie, cienkie i ładnie zarumienione na dnie. Dodatki wszystkie z gospodarstwa. Sos paprykowy wypada rewelacyjnie, do tego duuużo cebulki, szpinaku, szczypioru, jakieś jajo na twardo i sera do woli. Obiad trzymający sytość do śniadania następnego dnia. 

1 komentarz:

  1. Więcej Więcej p.Ewo tego starego stylu, chociaż żyję na zachodzie, sercem zawsze będę tam, na wschodzie skąd wywodzą się moje korzenie. Czasem myślę że jesteście szczęściary :) żyjecie w dawnej i prawdziwej Polsce

    OdpowiedzUsuń