22 sierpnia 2019

Rytualnie

Pogoda zmienna latoś, ale znośna. Najpierw idzie na upał, który pojawia się na jedno popołudnie tak solidnie, jak ostatnio do 33 stopni, a potem w nocy leje jak z cebra i temperatura spada do 17 w dzień, po czym znowu z wolna przyrasta, wraz ze słońcem wychylającym się zza chmur.

Jak co roku o tej porze, 18 sierpnia udałyśmy się na wielikoje świato Spasa na górę Grabarkę. To już mamy we krwi, trzeba odbyć cały rytuał. Wejść na górę, wrzucić grosik na ofiarę, pomodlić się, posłuchać chóru cerkiewnego i śpiewnej liturgii w języku starosłowiańskim, naszym, zapalić świeczki woskowe w intencji pod cerkwią, napełnić wzięte ze sobą baniaczki kryniczną wodą, obmyć się w świętej strudze i zostawić tam swoje boleści. Na koniec obejść stragany z dewocjonaliami i jarmarcznymi zabawkami, zjeść loda, i wrócić późnym wieczorem do domu, mając wschodzącą kulę księżyca w pełni za przewodniczkę.

Następnego dnia zjechał mój najdawniejszy przyjaciel, Adaś i kolejne dwa wieczory spędzone zostały na gadaniu, gadaniu, gadaniu i dyskusjach różnorakich, o życiu, świecie, muzyce, polityce, przepowiedniach, książkach, serialach i planach na przyszłość. Znikło trochę piwa i cienkusza domowego (ja pijam już tylko własnej roboty winko z dolewką soku i rozcieńczone wodą) i wypaliło się trochę gałązek na grillu, ocieplając klimat wieczorny.
Przydało się też łażenie za kozami, które już ledwie wytrzymują na pastwisku, bo Anna nazbierała koszyczek kurek, a my z Adamem wiadereczko owoców czeremchy. Z kurek powstał sos-rewelacja do klusek leniwych z domieszką twarogu koziego i pysznej świeżej kwaszonki, mieszanej z ogórków i liści buraczanych. A z owoców czeremchy kilka buteleczek soku i gąsiorek nowego wina. Piąteczka.

Ogórki już się kończą. W większości przerobione na sałatki, głównie z domieszką domowego octu jabłkowego i różnorakich przypraw i zakiszone. Ruszają pomidory i papryka. Także są już cukinie i patisony, zatem sezon leczo cygańskiego przed nami. Ponieważ temperatura sprzyja domowemu serowarstwu, to i zapas żółtych serów rośnie, z mleka niepasteryzowanego, na domowym zakwasie. Jest jak trzeba.

8 komentarzy:

  1. Powinniście za ciężkie pieniądze podnajmować pokój z wyżywieniem tymi pysznościami i pasieniem kozy w gratisie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdziwisz się. Nie byłoby chętnych. Ciężkie pieniądze wydaje się na komfort i wygody. A nie przyglądanie się choćby tylko - czyjejś codziennej ciężkiej pracy. Dobrego jedzenia szuka się w restauracjach i na półkach z odpowiednio kolorowymi reklamami.

      Usuń
  2. Hmm a czy można was odwiedzić? Nie potrzebujemy luksusów. Jesteśmy minimalistami i z chęcią skorzystamy z noclegu, nawet skromnego, w tak ciekawym miejscu, tworzonym przez trzeźwo myślące osoby_ dotyczy wystarczalności, lub w pewnym sensie samowy.... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedynie pod namiotem, albo kamperem. Dom nieogarnięty, a pracy do końca roku huk, niestety. Namiotu nie doradzam, bo zimne już noce są. Wychodzi na to, że jestem zmuszona odmówić.

      Usuń
  3. Czeremchę przemrażasz, czy tak od razu do butla?
    Nie dziwię się, że odmawiasz. Też tak robię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta, którą zebrałam jest słodziutka, szkoda zachodu. Zdarza się, że jest bardziej cierpka, wtedy ponoć to pomaga. Ja zwyczajnie lubię ten smak, więc nie muszę. Kiedyś się raz w to zabawiłam, ale nie zauważyłam specjalnej różnicy w smaku.

      Usuń
    2. No to pokuszę się na to czeremchowe winko :)

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń