12 czerwca 2019

Upał w wiejskich opłotkach

Jak znosicie ten wzmożony upał?


U nas na razie odczuwalna 31-32, choć ma być większa, nieco orzeźwiające podmuchy wiatru, piasek wydmy rozgrzany bucha w południe gorącem jak plaża, pastwisko żółknie w oczach. Kozy pasą się jedynie wczesnym rankiem, przedwczoraj o 9, a wczoraj już o 8 wołały do obory. Kąśliwe i krwiopijcze bąki i gzy, podjarane słońcem nie dają im w ciągu dnia spokoju. Nawet na zacienionym zapleczu w zagrodzie. 
Z tego powodu wstaję, o zgrozo, jak Pan Bóg rolnikowi przykazał, o świcie, aby mogły coś skubnąć choćby trochę. W sadzie, albo jak na zdjęciu powyższym, w cienistym lesie opodal.
Po południu dopiero w okolicach 18, gdy powietrze staje się znośniejsze, wyskakują na chwilę na łąkę, pasą się w wielkim pośpiechu, biegiem albo na leżąco/siedząco, pobekując, po czym galopem całe stado wbiega do obory, uciekając przed muszą zarazą. Zadyszane, utrapione upałem. 
Jednym słowem sianko, woda, cień, i mało mleka. Ale już mi nawet o to mleko wcale nie chodzi, bo w taki czas jedynie twaróg, jogurt i kefir się udają. Tylko, aby miały chociaż trochę ulgi. 
Dodam, chemiczne środki odstraszające zostały zastosowane. Nic nie wnoszą, albo tak niewiele, że tego wcale nie widać. Dzisiaj jednak użyty olejek herbaciany w widoczny sposób ulżył tym najbardziej atakowanym. Czyli jest jakiś sposób.
Oby udało się przeżyć ten tydzień. I następny, który też niewiele ma być lżejszy. 
Poza tym zielenina w ogródku krzaczy w oczach, pomidory wznoszą się szybko do góry, papryka ma już owoce, dynie wypuszczają liść za liściem. W mieszkaniu, mimo krótkiego palenia w południe pod płytą, ze względu na robienie twarogu, temperatura jest niższa, niż na zewnątrz, zasługa cienistych drzew wokół, z pewnością. Które także okazują się dobrą przesiewającą światło zasłoną dla roślin ogródkowych. 
Drób chowa się w cieniu w najgorsze godziny. Trzeba dbać o wodę, aby była zawsze w potrzebie. I dokarmiać co rusz najmłodszych. Pisklęta indycze i kurze, pod jenduszką prowadzącą i kwoką, mają się świetnie i zdrowo. Z zapałem polują na muchy. Taka temperatura akurat im w tym wieku bardzo sprzyja.

Ku pamięci zamieszczam zdjęcie jeszcze niedawno bujnie kwitnących akacji (robinii) za domem. Ich zapach był oszałamiający i popołudniu i wieczorami pchał się do pokoju przez drzwi na taras zachwycającą chmurą. Od wczesnego rana huczały w koronach drzew przeróżne owady (och, nie tylko pszczoły żywią się pyłkiem, pełno tam przeróżnego bzyczącego tałatajstwa, pszczółek dzikich, os, osek, trzmieli, szerszeni leśnych, chrząszczyków i muchowatych też). Któregoś dnia zawiał wiatr i w ogródku przydomowym spadł śnieg z płatków akacjowych. Pozostało nam po tym przełomowym czasie winko kwiatowe, które bulgocze w gąsiorze.

3 komentarze:

  1. Upały dają się wszystkim we znaki . Pięknie i sielsko jest u Ciebie . Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak ,akcje pięknie pachną ,wysokie bardzo to i nakarmiły wszystkie bzyczące owady.Cale szczęście ,że te upaly mnie ominęły ale wracam do Polski po niedzieli to zacznie się mordęga jak nie zelży.Biedne kózki same wiedzą ,że trzeba sobie radzić jakoś też .Pięknie tam macie.Pozdrawiam ,ciepło może nie -:) zefirkowo :))

    OdpowiedzUsuń
  3. zazdrosze tej akacji. nie bardzo mam gdzie posadzic

    OdpowiedzUsuń