23 maja 2018

Musza pogoda

Pogoda szczęściem przestała być sucha i nadal jeszcze podlewa deszczem nasze rzadkie pastwisko i ogródek permakulturowy, przez co nadzieja wstąpiła w nasze serca, że nie będzie bardzo źle.
Trawa rośnie i pozieleniała tam, gdzie zaczynała już żółknąć. Kozy pasą się z chęcią.
Zakończyłyśmy tworzenie nowych wałów i wałków (a raczej wzgórków) pod dynię na całej połaci ogrodu. Do tej pory uruchomiona była tylko połowa. Po prostu z roku na rok przybywa tam naturalnego nawozu od kóz i drobiu oraz kompostu, starej słomy, siana, albo i świeżo skoszonej trawy, jak się ostatnio trafiło. Znajomy rolnik wziął się nagle do koszenia swego podwórka, nie konsultując się z pogodynką. Lunęło jeszcze tego samego dnia. Dał sygnał, Anna zebrała dwie przyczepki świetnej żyznej paszy, ale niewiele kozy skorzystały. Lunęło ponownie. Całość wiosennego zbioru wylądowała więc w ogródku jako cenny nawóz użyźniający pod porzeczki, i insze roślinki.
Zatem właśnie kończąc zapasy dyniowe zeszłoroczne (wczoraj były kruche placuszki z dyni i mąk bezglutenowych na obiad) zakończyłyśmy także siew tejże smacznej bani różnych rodzajów. Tudzież cukinii. Wyszło na zakładkę.
Przy domu zaś, pod włókniną, zabezpieczającą grządki przed kurzymi zakusami, pięknie urosła już rzodkiew, którą raczymy się codziennie w postaci tartej sałatki do wszystkiego oraz skubię pierwsze liście szpinaku.
W kąciku ziołowym góruje lubczyk, wzrasta żywokost, szałwia i mięta.

Zaczął się własnie znak Bliźniąt i od razu to widać w przyrodzie. Przede wszystkim w postaci większej upierdliwości owadów, much i gzów ze ślepakami, które się pokazały jak na zawołanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz