Przypomniałam sobie, że istnieje coś takiego jak aparat fotograficzny. Wyciągnięty z głębi szafy znów posłużył do notatek bezpośrednich.
Te zdjęcia mają już trochę czasu. Niemniej sprawy trwają.
Oto nasze tegoroczne stado na malowniczym wiosennym wypasie. W obejściu.
Ta wielka kupa drewna na zdjęciu poniżej przybyła kilkoma wielkimi furami z lasu opodal. Wykosztowałyśmy się, bo nieco ponad 200 złotych kosztowało w leśnictwie. 5 metrów przestrzennych, przeważnie sosny. Jeśli ciepłe zimy potrwają dłużej, to starczy z powodzeniem na co najmniej dwie, jeśli nie więcej. Teraz trzeba główkować, żeby to pociąć na mniejsze, co niektóre grubsze kawałki rozczłonkować siekierą i ułożyć pod daszkiem w ściankach. Praca do jesieni. Praktycznie coroczna.
Poniżej zaś świadectwo stolarskich zatrudnień Ani. Własnoręcznie zrobiona drewniana balustrada na tarasie przy domu, wymaga jeszcze paru muśnięć, ale jest. Teraz kleimy już z wolna płytki na tarasowej betonowej podłodze. Kupione tak dawno temu, że nie pamiętam już kiedy.
Balustradę ozdabia własnoręcznie pleciony przez Anię koszyk z przeznaczeniem dla wysiadującej kwoki.
Piękna ta balustrada :) Jestem pełna podziwu a nawet zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńKosz mnie uwiodl, a nad balustrada chyle czola
OdpowiedzUsuńStadko piękne :)
OdpowiedzUsuńNa brak pracy przy takim gospodarstwie nie ma co narzekać :)
Weranda pięknie się prezentuje...a kosz...i u mnie znalazłby swoje przeznaczenie :)
Gospodarstwo wymaga pracy i doglądania świątek piątek. Jednak jeśli to jest jedyna praca, i nie jeździsz codziennie na 8 godzin "pańszczyzny", żeby potem gonić na swoim, da się znieść. ;)
UsuńZdaję sobie sprawę, że da się znieść :) a nawet bardzo polubić ;)...ale jak tylko dzieciaki wyślę do przedszkola, myślę o tym by do jakiejś "pańszczyzny" na kilka godzin wrócić ;)
UsuńChyba, że uda się z agroturystyką :)
POZDRAWIAM!!! :)