13 lipca 2012

Zapracowanie

Kompletny brak wolnej chwili na zebranie myśli. Gra w tym rolę od jakiegoś czasu konfliktowe przejście Marsa w znaku Wagi w kwadraturze do naszych planet w Koziorożcu. Potrwa to jeszcze do nowego miesiąca księżycowego. Mam nadzieję, że nie będzie już gorzej, niż było. W każdym razie temperatura zaczęła maleć, popadują deszcze, już bez burzy i choć pod tym względem napięcie zmniejsza się.
Zaraz potem odbędzie się coroczny trzydniowy festiwal w Czeremsze, tzw. folki.
No, a co się dotąd wydarzyło?
Kicia niespodziewanie (nie zauważyłam rui) urodziła Kluseczkę, jedną jedyną. Wąsika Wąsikiewicza juniora. Hołubi go teraz w kociej budce pod stołem bardzo troskliwie.
Kola ma cieczkę i pasienie kóz bez jej pomocy stało się dodatkowym stresem. Stado z powodu upału zrobiło się rozlazłe i nieposłuszne, włażące samowolnie gdzie nie trzeba.
Padła znowu lodówka. Dzięki pomocy sąsiedzkiej udało się uniknąć rozmrożenia mięsiwa. Po naprawie zaczęła mieć inną przypadłość, chodzi bez przerwy i trzeba ją włączać i wyłączać ręcznie.
Przy okazji też padł zlew i kran kuchenny (oprócz już istniejących nieszczelności i nieużyteczności hydrauliki w innych miejscach), co bardzo utrudnia mi codzienną pracę w domu.
Pracujemy od rana do nocy, naprawy trzeba odłożyć na po festiwalu i zmęczenie narasta, czasami dość rozpaczliwie. Wszystkim tym rządzi Mars i on ma jakiś interes (podejrzewam, że tylko złośliwą satysfakcję) w tym, aby nam utrudnić na każdym kroku proste czynności, jak w wojsku, baczność, akcja, pobudka, do zwariowania. Trudne ćwiczenie woli i samokontroli to jest.
A poza tym "nic na działkach się nie dzieje"...

7 komentarzy:

  1. My już jesteśmy po padniętym kranie, padniętej stacji uzdatniania wody, lodówka pracuje na okrągło i trzeba ją ręcznie .... Koza przewodniczka agresywna jak cholera (w stosunku do innych kóz, nie do nas), koza dziwaczka jeszcze bardziej dziwaczy, ostatnie sery zbyt słone itp. :):):) To Mars, złośliwiec jeden? Ja jestem byczor na granicy z baraniskiem i cholera mnie ostatnio łapie - to też on? No to czekam aż zmieni swe drogi.
    Pozdrawiam i cierpliwości życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas niemile wydarzenie, psica pobawila sie z mlodymi kurkami, w rezutacie po jednej zostaly tylko piorka i wnetrznosci, a druga, jak mi sie wydaje, padla na serce, ze strachu. Oprocz tego krostawiec rozpanoszyl sie na calym padoku i prawie hektar trzeba skosic, i spryskac badziewiem... eeech...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. M. może i coś cię marsowego musnęło, ciebie albo kogoś z domowników, ale to zawsze trzeba indywidualnie patrzeć w cały horoskop. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś jest na rzeczy, nie było mnie na gospodarstwie zaledwie trzy dni, została moja mama aby opiekować się całą czeredą. I co? Ano padły dwa króliki, jeden kilkudniowy to jeszcze nic strasznego ale drugi miał już trzy miesiące. Przyjeżdżam po weekendzie a króle mokre i brudne. Ach, wkurzyłam się, jak człowiek sam nie dopilnuje to tak to potem wychodzi. A, indyczka oskalpowała kogutka 12- tygodniowego. Ani się nawet na rosół toto nie nadaje. Co jeszcze? Mam nadzieję, że to już koniec.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopisuję się z padnięta pompą głębinową....

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie takich fatalnych zdarzeń nie było ale bardzo Wam współczuję, bo dobrze wiem, co znacza wszelkie awarie na wsi. Cały czas czytam Twój blog i jestem pełna podziwu dla Waszej pracowitosci, pomysłowości i wytwałości.Serdecznie pozdrawiam - Ania z Siedliska

    OdpowiedzUsuń
  7. He, właśnie padła lodówka u sąsiadki. I teraz my służymy sąsiedzką pomocą... ;-)

    OdpowiedzUsuń