23 lutego 2012

Drużyna Pierścienia, czyli ginące rzemiosła górą

Nasza gmina ma swoje miejsce od czasu do czasu błyskające w medialnej przestrzeni kraju. Latem jest to oczywiście festiwal muzyki folkowej, tzw. przez miejscowych "folki", no i jeszcze kilka innych imprez, które dołączyły (muzyka ukraińska i teatry wędrowne). Ale i zimą pojawiają się prze-błyski. Niedawno Polsat puścił w porze największej oglądalności, tj. w dzienniku wieczornym reportaż, pokazujący zapomniane dawne "piękno" naszej gminnej stolicy (w postaci starego niszczejącego dworca kolejowego). Gwoździem reportażu zaś był fakt, iż nasz Wójt odkopał jakiś zagrzebany w segregatorach urzędu przepis sprzed 5 lat i na jego mocy powołał do życia... Drużynę Pierścienia!
Nie wiadomo kto jest jej członkiem, ale wiadomo (z owego reportażu tv), że członkowie drużyny mają do użytku 9 par gumofilców, dwa rowery marki nieznanej (nie zdziwiłabym się, gdyby to była ukraina), kilka latarek oraz odkurzanych starannie raz do roku od czasów zimnej wojny przyrządów mierzących poziom skażenia radioaktywnego. W takim razie nic już nam nie straszne. Ani 5-metrowe śniegi, jakie spadły na Alasce, ani wielka fala, jak ongiś we Wrocławiu. Tajemnicza Drużyna w gumofilcach czuwa!
Poważniejąc dodam, jako ciemno-widz, że takie drużyny mają coraz większą rację bytu i powinno zacząć się o tym poważnie myśleć, bowiem klimat zacznie niedługo fikać nieprzewidywalne koziołki. Tylko lokalnymi siłami ratowniczymi będzie można utrzymać jaki taki porządek i poczucie bezpieczeństwa. Kiedy? Myślę, że już za parę lat...

No, i podaję obiecany link do (na razie niestety tylko 1 części) filmu o Ginących Rzemiosłach, jaki w minionym roku powstał dzięki GOK-owi w Czeremsze. Można tam się dopatrzeć kawałka naszego małego świata, he. I dziewczyny w czerwonej koszulce pomagającej wyciągnąć owcę z obórki do strzyży... Wsio do muzyki lokalnego zespołu Czeremszyna. Adres brzmi: http://www.youtube.com/watch?v=laTTW0CrzRE

I dla ubarwienia swojskich przekazów telewizyjno-filmowych warto popatrzeć, jak Klaudiusz walanki na swojej wiosce naszedł. Tu od siebie dodam, że ów sławny gumofilc na zimę się nie nadaje w ogóle do użytku, chyba, że na ślizgawkę po śniegu. Nie ma to jak walanki. Może warto rozpracować na nowo technologię...

14 komentarzy:

  1. Alez mi przyjemnosc tymi Ginacymi Rzemioslami sprawilas Ewo, jako ze ja wielka fanka jestem!
    pozdrowienia z cieplej (+16!) Anglii

    OdpowiedzUsuń
  2. Czeremchę słyszeliśmy na festiwalu "lemkiwska watra" w Żdyni. Świetna kapela. A film równie świetny! Dzięki za podpowiedź.
    Gumofilca będę bronił! W głębokim mokrym śniegu wszystko przemoknie. Oprócz niego właśnie.
    "Śliskowatość" w śniegu żadnego przecież znaczenia nie ma!

    Pzdr.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to nie ma! Spróbowałbyś wiadro wody do obory z domu w nich zanieść, to byś inaczej gadał. ;-) Fiku fiku bęc. ES

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaa, jak ścieżka wyślizgana i zalodzona, to masz rację! :D Ale pójdź w jakichś innych butach na kilka godzin do lasu w kopny śnieg! Później to człowiek ma ochotę przed gumofilcem kadzidełko zapalić i pokłony bić! :DDDD Pzdr.

      Usuń
  4. Rozmarzyłam się przy tym filmie o ginacych rzemiosłach, jeśli chodzi o walonki, sama jeszcze goniłam w takowych u mojej babci na wsi, bo tato od znajomego Ukraińca zakupił. Nie ma nic lepszego. A jak śnieg mokry, to zakładało się na walonki, taki gumowy, krótki kalosz. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozrzewnił mnie ten film, pamiętam dawną, moją wieś rodzinną, jak przychodziły kobiety prząść, drzeć pierze, robić na drutach; moja mama też przędła, a teraz nie ma już mamy, kołowrotek tylko zdobi kąt chatki, a ja nie nauczyłam się tej sztuki i żal. A głosiki dziewczyn z Czeremszyny jak dzwoneczki, piękne, pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, jesteś wszak podróżniczką. Przyjedź do mnie latem, na chwilę, po strzyży. Poprzędziesz, że hej. Nie taki diabeł straszny, a przędzenie jest super na długie zimowe wieczory w Twej chatce. Wełny u mnie dostatek

      Usuń
    2. Nie wiem, czy możemy tak gościć się u Ewy, ale dziękuję Ci za zaproszenie, bardzo to kuszące, może kiedyś zawitam, pozdrawiam Cię serdecznie, a Kresowej Zagrodzie dziękuję za gościnę.

      Usuń
  6. Na żuławskich ziemiach walonki to podstawa! Ciepło i nie przecieka:-))) A pamiętacie symboliczną scenę z filmu "Wino truskawkowe"? Kiedy to główny bohater w jednej z ostatnich scen dostaje walonki właśnie i wiadomo już, że jest "swój", a nie "obcy"? Kocham ten film:-)))
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  7. Dzięki za ten link do filmu. Wzruszyłam się. Też tak sobie siedzę i przędę nić z wełny moich owieczek. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. pożyczam od Was ten film do siebie na bloga, zresztą znalazłam już dalsze części II i III i siadam do oglądania. Piękne to! Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń