7 lipca 2014

Sianokosów czas

Bozia wysłuchała rolniczych potrzeb i zesłała cztery dni bez deszczu ładnej pogody. No, nie były to jakieś potworne upały, ale ciepło wystarczające. Nastała ogólna mobilizacja na łąkach, u nas też. Jeden dzień trwało obracanie siana, a przez trzy następne trwało kostkowanie i zwózka. Tym razem Anna zwoziła sama użyczoną przyczepką i na pace, co taniej wyszło, niż zwózka rozrzutnikiem. Nic, że jeździła dwa razy więcej. Pomagał jej Wańka i Andriusza. Przez dwa dni pracowali po 11-12 godzin.
W sumie przyjechało do zagrody 550 kostek siana, poddasze obory jest zapełnione po brzegi, a reszta znalazła się w altanie pod dachem i czeka na wybudowanie paszarni. Na koniec jeszcze zebrałyśmy razem, we dwie, klasycznie widłami i grabiami kopki siana, skoszonego na naszej wiosce, które nam dano do zabrania z półhektarowej łączki. Jest tego pełen garaż. Przy okazji jego tam magazynowania kichnęło mi się zamaszyście cztery razy. Tyle zostało z mojej dawnej alergii na siano.
I wtedy nadeszła bura chmura i zaczęło padać.
Czyli jest już po sianokosach, uch!
Dzisiaj kozy stoją z racji ulewy w oborze i chcąc nie chcąc wciągają siano, dane im obficie w żłobach.

4 komentarze:

  1. A ja skosiłem w piątek wieczorem a w niedziele polało , dzisiaj też leje ale co tam siano w cztery dni to wymysły .

    OdpowiedzUsuń
  2. życie na wsi mi nie znane ale ciągnie mnie do natury, kontaktu z przyrodą...
    Pozdrawaim serdecznie
    miastowa kobieta:):)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lało tydzień dziś niedziela więc z kobitką przewróciłem przemoczone siano i liczę na trzy dni pogody ,naiwniak ? powodzenia Ted.

    OdpowiedzUsuń