7 października 2013

Gra w bierki

Efekty naszej codziennej pracy jesiennej, jak widać, są. Coraz nawet bardziej są, przybywa ich.
Takich ścianek naciętego drewna mamy pod daszkiem około dziesięciu, a obok stoi drugi daszek, nawet dłuższy, i równie po brzegi zapełniony. Zapas na zimę.

Anna tnie odpady świerkowe, potrafi tak wiele godzin się zapamiętać. Metoda układania w ten sposób drewna, pomiędzy czterema wbitymi w ziemię kołkami, aby cięło się szybciej i sprawniej, została nam podpowiedziana przez znajomego Podlechitę.

Jak widać nastały słoneczne dni. Nawet widziałam dwie gromadki chyba żurawi lecące na opak, czyli z południa na północ i północny-zachód. Oznaka ocieplenia.
Spróbowałam ogarnąć obiektywem ten nasz podwórzec po sortowaniu kupy świerkowej. Zrobiło się jakby ciekawiej... Wielkie pole gry w drewniane bierki.



2 komentarze:

  1. Mnie też to czeka lada moment. I w takich chwilach przysłowiowy chłop w domu by się przydał... a chłopa niet bo do roboty pojechał.
    Pozdrawiam
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie tam macie...pracowicie, ale jakże pięknie
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń