9 października 2013

Szczęściara

Perlicza historia zyskała zakończenie dzisiejszego ranka. Anna zajrzała bowiem do kurnika i stwierdziła, że są trzy perliczki, czyli jeden z dwóch kogutów nie zaginął był wczoraj, jak mniemałyśmy, tylko zaszył się w jakimś niewidzialnym kącie. To skusiło nas jednak do podjęcia jeszcze jednej próby upolowania nadmiarowego kogutka. Parka, trudno, niech już sobie żyje i zdobi podwórko.
Anna chwyciła w zamkniętym kurniku jedną sztukę i zaniosła ją na pieniek.
- Przynieś mi siekierę - zadysponowała.
- Ok, ale sprawdźmy najpierw czy to nie perliczka - stwierdziłam.
- Ale jak teraz poznam, nie mając porównania?
Podałam siekierę i krzycząc dramatycznie: Tylko nie zabijaj jej jeszcze, poczekaj! - pomknęłam zajrzeć do kurnika, aby porównać. No, tak, we wnętrzu pozostał kogut, co można było poznać po wzniesionych skrzydełkach i wielkości.
- Masz samiczkę. Zostaw ją! - zawołałam.
Ale Anna, niepewna efektu kolejnej łapanki, na wszelki wypadek zapakowała perliczkę do worka i zawiązała go. Dopiero potem weszła znowu do kurnika i przez kilka chwil ganiała delikwenta po wnętrzu, aż wreszcie dopadła go w jakimś rogu. Udało się.
Nadmiarowy samiec powędrował na pieniek i za moment już nie żył, a ja wypuściłam uwięzioną samiczkę z wora.
Jako drugi (zamówione były oba perliki) poszedł na pieniek tegoroczny młody kogucik zielononożny (w zapasie mamy jeszcze kilka młodszych rosnących). I tak udało się szczęśliwie wypełnić zamówienie i nie zblamować.

19 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ręce opadają czytając tego typu komentarze. To jest właśnie ciężka i uczciwa praca - rolnictwo. I tym polecam się zająć, zamiast sączeniem jadu na blogach ...

      Usuń
    2. A ja nawet trochę rozumiem tego typu podejście czyli, że przyjaciół się nie zjada i nawet sama potrafię żyć prawie nie jedząc mięsa ale już życia bez jedzenia jaj, ryb, serów i mleka sobie nie wyobrażam a to prowadzi do uśmiercania zwierząt np.kur nie niosących już jajek. Wiem też , że są mięsożercy, którzy bez mięsa żyć nie potrafią i chorują...A jeśli są odbiorcy mięsa ktoś musi im to mięso dostarczać i zwierzęta muszą niestety zginąć...Może to się kiedyś zmieni ale jeszcze nie nadszedł ten czas...

      Usuń
    3. Ja przez większość życia jestem tzw semiwegetarianką, czyli unikam czerwonego mięsa. Z powotów etycznych. Zresztą nawet ze względów zdrowotnych zaleca się ograniczenie spożywania mięsa!
      Byłam dzieckiem wegetariańskim do 8 roku zycia, nie jedząc nawet drobiu (i nie lubiąc ryb, więc również odmawiając ich spożycia).

      Usuń
    4. mięso jest i będzie obecne w ludzkiej diecie. Nieakceptowalne jest nazywanie takiego klienta/konsumenta "debilem", jak zrobiła to Pani autorka pierwszego komentarza. Wręcz przeciwnie, jest do wzór godny naśladowania, że kupuje "od gospodarza", wspierając lokalnego rolnika, a przy okazji kupuje produkt, którego jakości i wartości może być pewien. Dodatkowo, ma to aspekt humanitarny, nie kupuje mięsa pochodzącego z przemysłowej hodowli, gdzie zwierzęta są traktowane okropnie od początku do końca, idę o zakład, że w Kresowej Zagrodzie zwierzęta te miały absolutnie godny żywot i tak humanitarny koniec, jak to tylko możliwe. Pozdrawiam Autorkę Bloga serdecznie!

      Usuń
    5. Po komentarzach Asi u mnie na blogu ii tutaj, widzę brak stabilizacji psychicznej u tej osoby.

      Usuń
  2. Prowadzicie normalne zdrowe życie w tym nieźle popieprzonym świecie...a roboty też Wam chyba nie brakuje?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja się noszę z myślą przeznaczenia drobiu na obiady, albowiem jajek niet... I tak ze mną na Podlasie kury nie pojadą więc trzeba będzie jakąś decyzję podjąć zanim zima przyjdzie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Asia jak zawsze w roli zdesperowanej i rozhisteryzowanej krzyczy głośno aż echo niesie. Perliczki ubite , zarobiły kobitki na paszę :) To jest zdrowa sprawa , nikt tu psa czy kota nie zabija jak już mówicie o przyjaciołach :) Niech klientowi smakuje i wróci po jeszcze :) Takie dyskusje bardzo mnie rozbawiają :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co jak co, ale ja problemu nie mam z drobiem. Kozy czy owcy to już bym nie dała rady :)
      A poza tym po co się chowa? Właśnie czytam fascynującą książkę o organicznej hodowli kurczaków NA MIĘSO i chyba wprowadzę w życie, tylko wykrwawiać trzeba porządnie, a jak ja tę żyłę znajdę?!...

      Usuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wiem po co te obraźliwe komentarze pod wypowiedzią Asi...
    każdy ma z nas swój światopogląd... jeżeli decydujemy się na taki post ... trzeba liczyć się z różnymi komentarzami...a te wiadomo będą różne ...

    osobiście... też to co u mnie na podwórku... nie zabijam...
    dlatego nie mam drobiu czy zwierzyny hodowlanej...

    Monia... przyjacielem może być każdy... nie tylko pies czy kot ... nawet świnka i nie wiem czy wiesz ale... w Niemczech świnie co niektórzy bogaci ludzie hodują w... pałacach... tak... w pałacach !

    świat się zmienia i większość ludzi też...
    wczoraj byłam na wsi u wujostwa, którzy są rolnikami ... ciocia stwierdziła, że od pewnego czasu nie zabija kaczek i już nigdy nie zabije... bo nie może patrzeć na ich lęk w oczach jak wchodzi do kurnika ...

    także nie ma na co się obrażać na wpisy blogowiczek, które mają inne poglądy

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny raz psujesz klimat, Asiu G. na kolejnym blogu. I niepotrzebnie zmieniasz bieg dyskusji. Chyba lepiej byłoby, gdyby Autorki -korzystając ze swoich praw- wykasowały twoje nudne już i histeryczne rozważania. Zwierzęta domowe hoduje się po to aby je zjeść! A dzięki ufności mają lepsze mięso bo bez hormonu strachu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Błogosławieństwo na drogę. Swoją drogą po co czytać blogi mięsożerców, jeśli jest się wege? i do tego najwyraźniej promującym, bo korzystającym z systemu (który ja próbuję zneutralizować choćby w swoim wykonaniu), aby dokarmiać łaskawie swoje zwierzątka za pieniądze w nim zdobywane? Chyba tylko z powodu masochizmu, albo czegoś wypartego głęboko w podświadomość. Ja nie czytam wege-ideolo i sentymentalnych pań, oczyszczających energie śmierci wokół siebie, zajadaniem się marchewką, i nie psuję im dobrego samopoczucia, tak samo jak nie oglądam horrorów, bo się potem boję. Pozdrawiam, i wszystkiego dobrego w Twoim świecie, jak najmniej śmierci i krwi. ES

    OdpowiedzUsuń
  10. Ewa, a wracając do rzeczy to scenka pierzasta jak z komedii absurdu, obśmiałam się serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. ;-) Cieszę się, że są jeszcze normalni ludzie na świecie, w większości.
    Pozdrawiam, Ewa S.
    Parka perliczek ma się dobrze i jakby mniej stresowo, bo zniknął rywal.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kusiło nas zrobić zdjęcie perliczej głowy na pieńku, tak malowniczo wyglądała... ale Laba się pospieszyła i zjadła wcześniej. Może i dobrze, bo zdjęcie pewnie przywołałoby na nas atak jakiegoś stowarzyszenia wege-ideolo-fanatico pod tarczą ochrony zwierząt, i wyspać bym się nie mogła spokojnie. ;-)))) ES

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie wiem... Ja pewnie stojąc przed taką koniecznością zostałbym wegetarianinem, sprzedającym co najwyżej zimowe sałatki z pomidorów... :(

    OdpowiedzUsuń