26 września 2023

Jesienne uciechy

I znów był jarmark. Tym razem w Ciechanowcu, z okazji święta ziemniaka. Dojazd i przyjazd łatwy, więc można było kilka godzin postać w oparach smażonych frytek, patrząc jak ludzie pochłaniają ze smakiem? zwykły cukier zamieniony maszynowo w watę. 

Pod strzechą, choć czy to taka, jaką dawniej kładziono na chatach? Może i tak. Jednak w praktyce poza skansenowej nie sposób już dostać słomy ciętej kosą w snopach, łatwiej robić to z trzciny. Łatwopalnej, dużo bardziej niż słoma, zwłaszcza gdy wyschnie w upalne lata.

Trochę wiejskich atrakcji pod publiczkę dla mieszczan. 

I stoisko, kątem oka kamery uchwycone.

Przy którym zatrzymała się miła para czytelników niniejszego bloga. Pozdrawiamy z tego miejsca serdecznie, także w imieniu koziołka Myszkina vel Puszkina, albo nawet i Putina.

Zaś od początku tygodnia ruszyły inne zajęcia, bo trzeba wykorzystać powrót słonecznej i ciepłej pogody. Powstały dwie wzniesione grządki w dawnym sadzie, ogrodzone deskami tartacznymi i wypełnione chruściano-korowo-liściowo-trocinowymi śmieciami, zgrabionymi na podwórzu w miejscach, gdzie zalegała gałęziówka, teraz już pocięta i ułożona na zimę. Z dodatkiem obornika i słomy.

Zbiór malin zmusił do nastawienia ich na sok. Do tego kocimiętka, melisa, aksamitka na susz do herbatek uśmierzających nerwy. Idzie ciemny czas, trzeba się przygotować.

18 września 2023

Kolorowe jarmarki

Anna czasem bierze udział w lokalnych imprezach wystawienniczych, jarmarkami nazywanych. W sezonie to sposób spotkania się z ludźmi i zaprezentowania swego dorobku twórczego, rzemieślniczego. Wczoraj "zaliczyła" imprezę doroczną urządzoną w Budach Leśnych na trasie między Hajnówką a Białowieżą. Nie było jakoś spektakularnie, ale też i nie umęczyła się zbytnio.

Wystawiła co nieco. Na przykład koszulki farbowane naturalnie metodą eko-print (czyli żywymi liśćmi) lub drukowane sitodrukiem.

I klasycznie, ceramika. Także z naturalnymi odciskami liści.

Lub wzorów serwetkowych, takich jakie dziergały nasze babcie.

12 września 2023

Obfitość

Noce stały się chłodne, temperatura spada do 11 i 10 stopni, dzięki czemu nawet upalne dnie, coraz krótsze z końcem lata zrobiły się do zniesienia. A dom jest cały czas mile i z równowagą dzienno-nocną wychłodzony, i mogę spokojnie gotować na płycie, paląc "za darmochę" chrustem i ogrzewać tak wodę w bojlerze.

Anna spędza większość dnia na dworze, w swoim ukochanym ogrodzie, który dopieszcza, zmienia, projektuje w głowie na przyszłość, z dumą znosząc codziennie jakieś zbiory. Cukinię, patisony, marchew, buraczki, koktajlowe pomidory, fasolnik, paprykę, czy pierwsze w tym roku dynie (o, właśnie, zaliczyłyśmy już pożarcie pierwszej dyni Hokkaido!). Wszystko to muszę zagospodarowywać. Nadmiar cukinii czy liściastych sałat, rukoli, kapust i rzodkiewek nie jest kłopotem, bo dzięki niemu kozy mają pyszne jedzenie i robią z niego dla nas mleko, przemieniane moimi rękami w sery, twaróg i jogurt, czyli czyste białko. Które daje się krócej lub dłużej przechowywać.


Wszelkie odpady warzywne, jak nać marchwi czy buraków zasila także brzuchy drobiu, który chętnie obdarowuje nas w zamian jajami. Stąd więc nasza dieta jest teraz bardziej warzywna niż w innych porach roku i składa się z wielości jarzyn różnych gatunków i smaków, gotowanych i pieczonych, surowych i kwaszonych, z dodatkiem serowym lub jajecznym.

Ruja niby się odbyła, ale ponieważ pewności nie ma, że wszystkie przeznaczone na rozmnożenie kozy skutecznie "zaszły" czekamy na ewentualną powtórkę z rozrywki (która powinna nadejść w odległości dwóch tygodni po pierwszej rui). Wraz z bohaterem wydarzeń, kozłem Myszkinem.