27 listopada 2023

Zimne gorące


I zaczęło mrozić, nieco śniegu spadło, a niektóre poranki, jak wczoraj czy dzisiaj są w pięknym ostrym słońcu. Aż chce się wyjść na idealnie czyste powietrze i odprawić codzienną poranną gimnastykę wobec oka pana nieba. Jakby ktoś pytał, to ćwiczę sobie pradawną chińską Qigong (czyt. ći-kong), genialne proste powolne ruchy harmonizujące całe ciało, łatwe do zapamiętania, bo w sumie jest ich osiem, i do wykonania nawet dla staruszków czy różnych połamańców, sprawiające że utrzymuje się nie tylko giętkość kręgosłupa, wszystkich stawów, wzroku, mięśni, poczucie równowagi i dotlenienie, ale i spokój umysłu i serca.

Ptaki mają się dobrze mimo zimna. Karmię je suto i różnorodnie, dla urozmaicenia dostają im się jeszcze zielone liście tego i owego trwające w cieplicy. Odporne na takie przymrozki są zwłaszcza jarmuż i kapusta pekińska. Kury, choć tylko te młode nadal się niosą i co jakiś czas jaja zaczynają się wysypywać z lodówki. Wtedy zawiadamiamy chętnych do zaopatrzenia się.

W wolnowarze rosół się warzy przez całą noc. Generalnie nastał czas gorących wywarów i zup. Rozgrzewka od strony żołądka to kolejny sposób, aby przyjąć zimę pogodnie. I zdrowo, mam nadzieję.

Piec działa spokojnie w swoim tempie, a właściwie dwa piece, bo w nocy i z rana grzeje nas kaflowa pieczka. Nowy sterownik do pompy już zakupiony, teraz szukamy fachowca. Póki co nie ma biedy. Nawet mam wrażenie, że bez pompy ciepło kaloryferów dłużej się utrzymuje. I gdy już ruszy, będę jej pewnie używać tylko dla szybszego rozruchu ogrzewania. Przyspieszenie rzędu może 40-50 minut, a może mniej, jak sądzę, zatem nic znacznego.

23 listopada 2023

Rozgrzewki czas

Nasilające się zimno i nocne mrozy kazały nam przedwczoraj uruchomić piec c.o. To zawsze dzień napięcia. Bo trzeba najpierw wyczyścić piec i przewód kominowy wiodący do pieca (udało się w oparach pyłu, który trafił na kompostownik jako zasilacz gleby) i wyrównać wodę w grzejnikach oraz ciśnienie czyli wykonać stosowne odpowietrzenie. Tym razem, gdy już wszystko się dokonało jak trzeba, zaczął szwankować sterownik do pompy wspomagającej obieg. Nie jest to awaria uniemożliwiająca grzanie, bowiem mamy system postawiony hydraulicznie, więc jedynie obieg ciepła w kaloryferach zwolnił i dom ogrzewa się jakąś godzinę później.

Kolejnego dnia sterownik "odpoczął" i zadziałał jak zawsze. Na koniec padł, gdy już piec stygł. Zatem jest sprawa do załatwienia. Trudno, urządzenie działało bez szwanku całe 12 lat, ma prawo zasłabnąć.

Dzisiaj piździ zimny wiatr, zawiewając lodowatym deszczo-śniegiem, po którym zapewne pozostanie wielka gołoledź, i nawet ptactwo pozostało w swoich zamknięciach. A kozy, które od chwili pierwszych opadów śniegu uznały, że czas zimować pod dachem są zabezpieczone zamkniętymi wrotami do koziarni. Mają w środku zacisznie i cieplutko, wylegują się na ściółce żując siano i ledwie odpowiadając pojedynczym zdawkowym beknięciem na powitanie, gdy się do nich zajdzie, nakarmić czy napoić.
Już tylko dwie kozy są dojone co dwa dni, reszta zasuszona. Magazynuję te resztki w zamrażarce, w butelkach. W ten sposób Anna ma w zimie swoje mleko do kawy, ja zabielacz do zupki porannej, a koźlątka awaryjne dokarmianie na przedwiośniu w czasie, gdy jakaś matka wraca do mleczności dłużej niż szybciej.

Niedawno jeszcze udało się nam zwieść od ziomków ze wsi zalegającą u kogoś w stodole słomę żytnią. Było tego kilka obróceń przyczepką (plus pełna paka) przez dwa dni. Słoma za stara na skarmianie, ale nadaje się w zupełności na podściółkę w kurniku i koziarni, reszta zaś trafiła na wały dyniowe w sadzie i kilka grządek wzniesionych. 

Ponadto spróbowałam nastawioną 2 miesiące temu czeremchówkę, i powiem wam, nie ma lepszego lekarstwa na rozgrzewkę w ten zimny i przewiewny czas! 

13 listopada 2023

Zanikanie

Poranki już mocno rześkie, wilgotne i mgliste. Powoli przygotowujemy się na śnieg i mróz. Liście selera i pietruszki z cieplicy i grządek, kwiat aksamitki i liście kocimiętki powędrowały do suszenia. Aksamitkę piję codziennie w ramach herbatki, a także robię mocniejszy napar, razem z szałwią, czasem dorzucam liście dębu i dolewam do gorącej kąpieli. Profilaktycznie, nie żeby się leczyć. Ot, przyjemnie jest się wypławić raz w tygodniu w jakichś zapachowych naturalnych substancjach. Kocimiętka ma właściwości nasenne i uspokajające, podobne do melisy, więc mieszam je z aksamitką jako swoje ziółka wieczorne.

Anna jeszcze czasem idąc za kozami w las przynosi garść grzybów. Podgrzybki i maślaki już zanikły, ale można nadal znaleźć kurki i zielonki (w moim rodzimym regionie także podsłonkami nazywane). I tak czasem jeszcze zdarza się zupa grzybowa, albo sos ze świeżych grzybów.

Wczoraj przy niedzieli ponadto wylądowała na jarmarku w Białymstoku. Kulturalnie pod dachem urządzony, więc zimno nie doskwierało, zebrał blisko stu wystawców. 

Wróciła wieczorem, może nie tyle wzbogacona, bo po odjęciu kilku stówek zapłaty za stoisko pozostało niewiele, ale zadowolona z poobracania się pośród ludzi, znajomych i nieznajomych ceramików, w dużym mieście, w swojej branży.


Tak nawiasem mówiąc, zapomniałam byłam zapisać na blogu, że we wrześniu Anna odbyła kurs robienia tynków z gliny. Może się do czegoś przyda nam ta wiedza, bo dziury w paszarni wciąż zapraszają niechcianych drapieżnych gości, i strach tam drób zostawić.


Póki co to raczej odpoczynek jest jej bardziej potrzebny, a nie nowe plany. Jak to po każdym sezonie.
Mleko u kóz na naszych oczach zanika, więc i ta praca staje się z dnia na dzień lżejsza. Już niedługo wakacje rolnika!

6 listopada 2023

Jesień już

Trochę się pozmieniało, ale wypadki szybko ogarniamy. Takie to już gwiazdy na niebie w ostatnim czasie, dużo opozycji planet w znaku Skorpiona i Byka. W samo zaćmienie Księżyca padł mi komputer. Szczęściem w nieszczęściu zdołałam spisać swoje pliki, spodziewając się niespodziewanego. I po kilku dniach zostałam właścicielką nowszego modelu. 

Było też kiełbasienie domowe i ukręciłyśmy 8 kg wyjątkowo pysznej kiełbasy w ciągu pewnego jednego dnia. Trzeba też było kupić nową zamrażarkę (stara chodzi, a jakże, ale zawsze lepiej mieć zapas, niż nie mieć w razie awarii), gdzie oprócz kiełbasy i mięsa z tegorocznych kaczek zamrażam jeszcze mleko i sery twarogowe. Bo kozy zaczęły już ograniczać mleczność, są dojone tylko rano, niektóre co dwa dni. Zatem starcza na jogurt i twaróg, które robię co 3 dni.

Ponadto przy zmianie miesięcy tuż przed pełnią był wysyp grzybów, Anna prawie nie wychodziła z lasu, wpadła w szał grzybobrania. Takich jak poniżej pełnych kubełków przyniosła niezliczoną ilość.

Suszarka chodziła na okrągło, oraz siatka pełna grzybów stała nad rozpaloną płytą. Wyszło z tego sama nie wiem ile słoików suszu. Codziennie grzyby królowały na stole, w rodzaju zupy grzybowej, sosu czy smażonki. Do tego ponad 10 słoików zamarynowanych w domowym occie powędrowało do piwniczki.

Pogoda po pełni szybko zrobiła się typowo listopadowa, deszczy, mży i mgli. Poranki są mocno chłodne. Acz wciąż starcza nam palenie jedynie pod kuchnią przez kilka godzin południowych, aby ogrzać połowę domu, gdzie zimujemy. W ogrodzie są jeszcze resztki zielonych upraw i poplon. A przy płocie taka wielka stepowa trawa nam wyrosła.