17 maja 2020

W tunelu

Życie w gospodarstwie toczy się swoim naturalnym rytmem. Na przykład trawa już na tyle się zazieleniła i urosła (na naszych piaskach naprawdę idzie jej to wolniej, niż wszędzie dalej), że stado wyszło już kilka razy na drobny wypas. Co widać na załączonym zdjęciu z naszego nieużytku, który już dzięki pracy kozich szczęk w przyjemny gaik się zamienia od kilku lat...


W ogródku przydomowym tunel podręczny został obsiany, trwają pierwsze zbiory zieleniny, a drugi w nowym odgrodzeniu gospodarskim - przygotowany i obsadzony sadzonkami pomidorów. Grządki pod włókniną (jest ich więcej, niż na zdjęciu) chronią kiełki ogórków i inszych dobroci. O, nawet mnie widać na tym obrazku.


No, i zimne zośki odeszły, nieco naruszywszy kwiatostan sadu jabłoniowego. Temperatura w nocy była bliska zeru, acz obyło się bez przymrozków, a na początku spadł nawet śnieg. Tak to wygląda teraz:


Widać, że część kwiatu zżółkła. Dopiero za jakiś czas zobaczymy ile owoców będzie latoś. Z bliska wygląda to tak:


Ponadto trwa praca budowlana. Ponieważ idzie kryzys, nie łudzimy się, że trzeba się przygotować na głód i susze letnie, jak mówią nie tylko moje przeczucia, postanowiłyśmy zainwestować w profesjonalny tunel ogrodniczy. Konstrukcja została odkupiona od dawnych ogrodników z ogłoszenia, przewieziona lawetą w częściach, złożona własnymi siłami. Ale najpierw sołtys kawałek sadu, uwolnionego wcześniej od jabłoni, które uschły ze starości i zostały wycięte, wziął i przeorał. Anna pożyczyła w mieście glebogryzarkę i sama "pogryzła" glebę. Pomagier wyrównał co się dało na koniec i powoli budujemy pierwsze próbne grządki. Całkowicie rzecz ma ruszyć w przyszłym sezonie.


I widok wprost. To jeszcze oczywiście nie koniec. Ledwie półmetek.


A dzisiejszej nocy wylęgły się pierwsze indycze pisklęta. Jednak to już inny temat.

3 maja 2020

Prawdziwa słowiańska opowieść o tym co było, jest i będzie...

Praca wre, realizujemy nowe projekty, o których będzie pewnie relacja, gdy już się zaczną ukazywać światu.
Sadzimy ptaki na jajach, zbieramy kolejne jaja od indyczek. Budujemy nowe grządki i zasiewamy je. Zaczęło wreszcie padać. Tak jak potrzeba na wiosnę. Powtarzalnie, długo, przez noc. Świat zaczął się zielenić.

Kwiaty mniszka zebrane, zabieramy się do nastawienia pierwszego wina ziołowego, jak co roku. Zapasy zeszłorocznego już są na wyczerpaniu, pora najwyższa.

Posadzone nowe krzewy i drzewka owocowe przyjęły się i przygotowują pąki.

Po tych fizycznych codziennych, acz niecodziennych, bo przecież zmieniają się w zgodzie z wymaganiami czasu - pracach przygotowuję do wydania opowieść o naszej przeprowadzce na Podlasie i zebranych tutaj doświadczeniach. Składa się z trzech części. Pierwsza opisuje trzy pierwsze lata mieszkania w wynajętej od rolnika chacie w sąsiedniej gminie.

Zamieszczam ją teraz w formie pdf. do poczytania dla ciekawych naszej historii. Rzecz cała nazywa się tak, jak i ten blog. "Kresowa Zagroda, czyli prawdziwa słowiańska opowieść o tym, co było, jest i będzie...". Będę wdzięczna za każde uwagi i opinie krytyczne, które można zamieszczać w komentarzach na tym blogu.

Cała historia, jak wszystko pójdzie po myśli, zostanie wydana drukiem. O czym nie omieszkam zawiadomić wszystkich zainteresowanych.