Rano w kurniku okazało się, że zdechł w nocy stary dziesięcioletni gąsior Balbin. Odszedł spokojnie, nie niepokojony. Ciało wyniosłam w darze lasowi.
Bożonarodzeniową nocą obudziłam się we śnie, bo coś przyszło od drzwi tarasowych i wskoczyło spokojnie na tapczan, ułożyło się w moich nogach, jak zawsze bywało. Maciuś? zapytałam w myślach, zaskoczona. Usunęłam się trochę, jak zawsze, aby miał miejsce wyżej koło mnie. Wstał i podszedł blisko, łasząc się z miłością. Głaskałam go od głowy po czubek ogona czując w dłoniach jego gładką sierść, kształt.Obudziłam się natychmiast, ze łzami w oczach. Jakiś czas czułam ogromne wzruszenie w sercu i miłość, z jaką on zawsze zjawia się przy mnie w snach, po czym najpierw Laba zaczęła wydawać szczególne dźwięki przez sen. Popiskiwała tak jak, gdy pieściła się z Maćkiem, iskała jego sierść, a on siedział przed nią spokojnie, poddając się. Gdy się uciszyła, zaczęła mruczeć Pasza na innym posłaniu, także przez sen. Dość niezwyczajnie. Bo gdy obie biegają we śnie inaczej wzdychają i słychać, że szczekają. Teraz obie nie szczekały, a mruczały, popiskiwały.
Pasza wkrótce obudziła się, wstała i podeszła do drzwi na taras, zaczęła je ze zdziwieniem obwąchiwać, po czym ułożyła się koło nich. Wtedy wstała też Laba, podeszła do niej i również chwilę wąchała próg. Po czym obie rozeszły się z powrotem do siebie.
I wtedy dobiegł mnie z zewnątrz jeden nawołujący okrzyk gęsi. Nigdy w domu nie słychać ich gęgania z kurnika, ale może to był okrzyk wydany przez owdowiałą Pulcię. Jeśli tak, to u niej zjawił się z wizytą Balbin.