Efekty naszej codziennej pracy jesiennej, jak widać, są. Coraz nawet bardziej są, przybywa ich.
Takich ścianek naciętego drewna mamy pod daszkiem około dziesięciu, a obok stoi drugi daszek, nawet dłuższy, i równie po brzegi zapełniony. Zapas na zimę.
Takich ścianek naciętego drewna mamy pod daszkiem około dziesięciu, a obok stoi drugi daszek, nawet dłuższy, i równie po brzegi zapełniony. Zapas na zimę.
Anna tnie odpady świerkowe, potrafi tak wiele godzin się zapamiętać. Metoda układania w ten sposób drewna, pomiędzy czterema wbitymi w ziemię kołkami, aby cięło się szybciej i sprawniej, została nam podpowiedziana przez znajomego Podlechitę.
Jak widać nastały słoneczne dni. Nawet widziałam dwie gromadki chyba żurawi lecące na opak, czyli z południa na północ i północny-zachód. Oznaka ocieplenia.
Spróbowałam ogarnąć obiektywem ten nasz podwórzec po sortowaniu kupy świerkowej. Zrobiło się jakby ciekawiej... Wielkie pole gry w drewniane bierki.
Spróbowałam ogarnąć obiektywem ten nasz podwórzec po sortowaniu kupy świerkowej. Zrobiło się jakby ciekawiej... Wielkie pole gry w drewniane bierki.
Mnie też to czeka lada moment. I w takich chwilach przysłowiowy chłop w domu by się przydał... a chłopa niet bo do roboty pojechał.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Asia
Pięknie tam macie...pracowicie, ale jakże pięknie
OdpowiedzUsuńpozdrawiam