Nocny deszcz pozbawił nas połowy zasobów śniegu z podwórka, tj. góry-zwały śniegowe są o połowę mniejsze, niż wczoraj. Ubytki widać także w lesie. Ptaki śpiewają chóralnie i stadnie odwiedzają nasz taras. Pamiętają, skubane, gdzie bywają smakołyki. Dzisiejsze stado liczyło kilkadziesiąt sztuk.
Drób z lubością rozpełza się po lesie i ścieżkach z odkrytymi już koleinami, wyżerając glebę i resztki roślin zeszłorocznych.
A ja, wreszcie, palę już tylko pod płytą, aby obiad ugotować i zagrzać wodę w bojlerze, no, i na noc w ścianowym piecu. Hurra!
No tak, wiosna, a ja musze jutro spowrotem na wyspy i taaaak sie nie chce...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńwiosna u mnie też i krokusy i liliowce...
OdpowiedzUsuńu mnie ogród prawie bez śniegu... co znaczy deszcz ... wszystko roztopił...
OdpowiedzUsuńU nas jeno błoto....:)
OdpowiedzUsuńHuraa!! :)
OdpowiedzUsuń