11 stycznia 2011

System grzewczy w przebudowanej starej chacie

Urządzenie systemu ogrzewania starej chaty, która po przebudowie zdobywa nowe przestrzenie, wymaga pomysłu. Na ogół w drewnianych chatach wiejskich istnieją już bowiem piece kaflowe, kuchnia i ścianówka w pokoju oraz komin. Na ogół piece są dołączone bezpośrednio do owego pojedynczego komina, ale na Podlasiu zdarza się jeszcze z rzadka tzw. leżak, czyli pod-komin, wybudowany z cegieł i gliny na poddaszu, łączący z kominem dodatkowy piec w pokoju oddalonym od kuchni.
W naszej chacie leżaka nie było, bo i rozstaw izb był prosty. Wchodziło się do sionki, z której drzwi na wprost prowadziły do nieogrzewanej komory, a po prawej do kuchni. Komin wznosił się po środku chaty, dokładnie pomiędzy kuchnią i pokojem, zatem płyta kuchenna i ścianówka stały dość blisko siebie.
Przebudowa nie uwzględniała zmiany miejsca komina, ze względu na procedury urzędowe. Dzięki temu, zanim zostały one załatwione (od wczesnej wiosny do pamiętnego dnia 27 września) i projekt architektoniczny zatwierdzony pieczęciami, zdążyłyśmy pewne prace poczynić w ramach remontu starej chaty. Przede wszystkim zburzyć i zbudować nowy komin, w miejsce dawnego oraz zburzyć stary i wybudować nowy piec kuchenny.
O przebojach z wynajętym zdunem już byłam pisałam, więc nie będę się powtarzać.


Kuchenka jest zgrabna, w miejscowym stylu (ma okap), ale wykazuje sporo mankamentów rzemieślniczych. Ale o to akurat mniejsza.
Starej kuchni nie dało się utrzymać, była przepalona i niewygodnie ustawiona. Miała jednak dużą ściankę grzewczą, działającą nieco na zasadzie ścianówki, która stanowiła część ściany działowej między kuchnią, a pokojem. To był dobry pomysł na dogrzanie domu i zachowałyśmy go. W ten sposób ogień spod płyty nie marnuje się, oprócz funkcji gotowania posiłków ogrzewa jeszcze kafle ścianki, zanim trafi do komina.
Pod płytą hydraulik wraz ze zdunem zamontowali tzw. cegiełkę. Rura przechodząca przez palenisko ogrzewa wodę w bojlerze.
Bojler mało malowniczo na razie wisi na ścianie w rogu kuchni i wymaga jakiegoś osłonięcia. Będziemy o tym myślały, gdy sufit zostanie pokryty płytami gipsokartonowymi.
W praktyce latem wystarczy palić pod płytą godzinę, półtorej (akurat czas na ugotowanie posiłku), aby nagrzać wodę na kąpiel i zmywanie raz na 2 dni.


Ponieważ budowałyśmy kuchnię od podstaw można było ją zaplanować. Dlatego zawiera ona tuż przy sobie (a raczej w sobie)... piec c.o. opalany drewnem. Takie nieduże piece, z fajerkami na górze i przestawnym rusztem (tzw. letnim i zimowym), ustawiane w kuchni, a nie w specjalnym murowanym pomieszczeniu, produkuje się w Hajnówce i mają spore wzięcie w regionie. Oprócz bowiem funkcji ogrzewania kaloryferów oraz bojlera pełnią całkiem dobrze funkcję pieca kuchennego. Na lato można przełożyć w nim ruszt wyżej, zmniejszyć palenisko i używać go tylko jako płytę i ogrzewacz wody w bojlerze.
Zdun obłożył go potem kaflami i powstał wizualnie jednolity i gustowny piec kuchenny.

Dołączona do niego instalacja kaloryferów jest w stanie ogrzać całą przestrzeń domu (tj. 72 m. kw.), wraz z dobudowanymi pokojami. Poddasza zdecydowałyśmy się nie kaloryferować. Jeśli będzie taka potrzeba wstawi się tam kozę.
Instalacja posiada elektryczną pompkę wspomagającą obieg wody w kaloryferach, ale stalowe rury są także zamontowane grawitacyjnie, co sprawia, że c.o. działa bez problemu także w razie awarii prądu.
Łazienka powstała w komorze i jest zaopatrzona w kaloryfer. Ociepliłyśmy ściany zewnętrzne podwójną ilością wełny mineralnej i to sprawia, że nawet późną jesienią nie trzeba jeszcze palić w c.o., bo w łazience można się kąpać bez ogrzewania! Wystarczy trzymać drzwi lekko uchylone, aby zachodziła wymiana powietrza na cieplejsze z głębi domu.

Latem zeszłego roku zburzyłyśmy starą, przepaloną ścianówkę w pokoju. I już inny zdun postawił ją od nowa, nieco mniejszą, z nowych kafli i cegieł, ale w tym samym miejscu. W ten sposób wskrzesiłyśmy stary układ chaty.
Ogrzewa ona głównie pokój, ale ponieważ część przedniej ściany i wylot paleniska jest w kuchni, dogrzewa również kuchnię i przy otwartych drzwiach także pokój jadalny. A więc trzy pomieszczenia.


W pokoju zatem mamy dosłownie połowę ściany z kafli, którą można rozgrzać w razie potrzeby na 24 godziny (np. wielkiego mrozu, wyjazdu w zimie na kilka dni, albo awarii c.o.). Stoi przy niej łóżko, tak samo jak stało w starej chacie poprzednich właścicieli.

W praktyce przez całą jesień i wiosnę ogrzewamy cały dom tylko tym piecem ścianowym plus paleniem pod płytą, a piec c.o. jest nieużywany. Jeśli tylko temperatura nocą nie spada poniżej zera wystarcza jednorazowe przepalenie w tym piecu naręcza drewna (tudzież tzw. węglarki).
Oczywiście, gdy jeszcze jeden pokój zacznie być używany i ktoś będzie w nim mieszkał trzeba będzie dłużej palić w c.o.

Swoją dodatkową ogrzewczą rolę pełni dokładne ocieplenie całego budynku, ścian, sufitu i dachu, wełną mineralną oraz nowe szczelne okna i drzwi.

Zimą ogrzewamy się zatem następująco: zależnie od mrozu rozpalam rano lub w południe w c.o. i pozwalam wypalić się załadowanej po powierzchnię komorze drewna, z lekkim dokładaniem potem przez kilka godzin. Trwa to mniej więcej do 16 (w mroźniejszy czas nieco dłużej, nawet do 20). Ok. 16 rozpalam w ścianowym piecu i po kilku godzinach, gdy wygasa ogień w piecu c.o. on przejmuje funkcję grzewczą. Trzyma temperaturę do rana i przed południem, po czym wszystko zaczynam tak samo od początku.

Tym sposobem wypalamy dziennie w przeciętny dzień zimowy o temperaturze do minus 10 stopni (przy niższych nieco więcej) taczkę drewna. Zapewniam was, że to niewiele. Zwłaszcza, że owo drewno jest różnej jakości. Trochę dobrej gałęziówki brzozowo-grabowo-dębowej i część starych spróchniałych belek i desek z rozbiórki.

14 komentarzy:

  1. Tak bardzo się cieszę, że natrafiłam na Twój blog...ta moja dziecięca radość (młoda duchem)jest nie do opisania! Bardzo mi się tu u Ciebie (na blogu i w zagrodzie) podoba. Jeśli pozwolisz to będę częstym gościem! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, guga. ;-) Pozwalam, oczywiście.
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu dobra Kobieto :) Bardzo dziękuęe za tego posta. Trochę mi się rozjaśniło ale będę musiała jeszcze raz spokojnie przeczytać bo teraz pochłonęłam.
    Wspaniałe rozwiązanie, do tego co najważniejsze ekonomiczne, dla mnie to bardzo ważne.

    Piec kuchenny w porównaniu do mojego ogromny a białe kafle w pokoju bardzo mi się podobają. Jednak w tym wszystkim nie o urodę samego pieca chodzi a jego skuteczność.

    Aniu jeszcze jedno pytanie. No nie gniewaj się ;) Jakie kaloryfery macie zamontowane do tego CO ? W najbliższych dniach jadę do "dużego miasta" i chciałabym wstępnie rozejrzeć się za grzejnikami. Zdun umówiony, na razie na wizję lokalną.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Kozo,
    kuchnia wcale nie jest duża, może to złudzenie na zdjęciu. A jest to właściwie kuchnia (płyta) i piec c.o. razem ujęte kaflami i wspólnym okapem.

    Te kafle na ścianie w pokoju za piecem ścianowym to jest tylna ściana owej kuchenki. Ona nagrzewa się paleniem pod płytą albo w piecu chlebowym, bo ma wewnątrz specjalny kanał do tego służący.

    Kaloryfery aluminiowe z nawiewem i odpowietrzaniem. Ile żeberek to zależy od powierzchni pomieszczenia. Nam to określił hydraulik, który zakładał instalację. Może też pomóc sprzedawca, bo są specjalne przeliczniki. Choć w praktyce zawsze lepiej coś dodać, niż kupić za mało. ;-) Są też różne szkoły przeliczania.

    Zdecydowałyśmy się na rury stalowe, aby uniknąć kłopotów z przemarznięciem instalacji przy innych.
    Niby to staroć, ale sprawdzona przez dziesiątki lat.
    Oprócz zduna trzeba jeszcze hydraulika. Najlepiej jak wspólnie rzeczy dogadają.
    A, jeszcze jedno. Pieca c.o. nie można podłączać do tego samego kanału kominowego co ścianówka i płyta. Musi mieć osobny kanał. Z tego powodu musiałyśmy większy komin postawić z dwoma rodzajami kanałów piecowych i dwoma wentylacyjnymi. Nie wiem jak u ciebie. (Zdun może o tej zasadzie nie wiedzieć. Nam powiedział producent pieców c.o.)
    Pozdrawiam
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  5. wreszcie zdjęcia!, przeczytaliśmy post dwa razy, obejrzeliśmy fotki dokładnie i obliczyliśmy,że my spalamy przynajmniej 3 razy tyle,ale to dom sezonowy. w przyszłości może uda nam się poprawić ciepłotę domu, dzięki za wskazówki

    OdpowiedzUsuń
  6. Czy możesz podac namiary na firmę z Hajnówki produkkującą stary dobry sprawdzony produkt? Pozdro, Evunia

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie, bo nie szukałam jej przez net. Zdun zawiózł mnie tam samochodem więc nawet nazwy ulicy nie znam. Ale pewnie łatwo znaleźć, klikając hasło np. kotły c.o. Hajnówka. Tam jest kilka firm mających podobny produkt. Pozdrawiam, Ewa

    OdpowiedzUsuń
  8. Od jakiegoś czasu podczytuje sobie Twojego bloga ale ten post jakoś mi umknął,
    cieszę się że go znalazłam, bo bardzo cenne informacje.
    Taki remont czeka mnie pewnie za dwa albo trzy lata, ale już teraz zaczynam drążyć temat.
    Jeszcze raz dzięki i pozdrawiam,
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzień dobry :) Bardzo proszę o kontakt w sprawie zduna. Bardzo bardzo proszę. Sprawa jest pilna.
    Pozdrawiam serdecznie.

    Kasia - graama@tlen.pl

    Ps.: konto blogowe grzecznościowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kwestia jest taka, że zdunów szuka się w swojej okolicy. Na takim na wynos, przeważnie młodym i rozrywkowym można się przejechać, jakościowo i finansowo. Pozdrawiam, ES

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak się składa, że chata jest pod Hajnówką, czyli jak najbardziej szukam w dobrej okolicy :) Jeżeli to nie kłopot, proszę o odpowiedź na podanego maila, ponieważ nie posiadam bloga, a bez takiego konta dodawanie komentarzy wygląda na ciut niemożliwe.
    Na szczęście koleżanka z pracy takowy posiada, jednak proszenie jej o logowanie za każdym razem jest nieco kłopotliwe.
    Nie szukam zduna "na wynos" i poznałam ich wielu. Niestety wykruszają się...ciężki zawód. Z mojej krótkiej listy, został właśnie taki młody, przebojowy :) Dlatego też, szukam dalej.
    Będę wdzięczna za jakieś namiary - mimo wszystko.
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  12. Mój mail jest w profilu i stamtąd można napisać na pocztę. Określ po prostu o co ci chodzi. Dość rzadko zaglądam w komentarze i nie wysiaduję przy komputerze na tyle, aby przesłać szybko odpowiedź. Pozdrawiam, ES

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam :)
    Kuchnia moich marzeń... Pozdrawiam, będę na pewno zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń