No, tak, przyczyną innej, niż odczuwalna, tudzież uśredniona temperatury zewnętrznej okazał się ostateczny oportunizm naszego termometru, oprawionego w ucieszną sylwetkę bałwanka w kominiarskim kapeluszu. Padł. Dotąd udawało mu się przez lat może trzy wróżyć poziom ciepła i zimna z dokładnością do 2-3 stopni tylko, więc uznałam, że się nadaje do użytku (inne psuły się po jednej zimie albo lecie).
Ale nadeszło ocieplenie, w nocy wiało z południa z takim impetem, że dawno tak mi uszy nie zmarzły jak tej nocy. Bo zazwyczaj, jak idzie na odwilż, a już zwłaszcza, gdy jest przy tym wiatr, żadne uszczelnienie chaty nie daje temu rady. Ciepło ucieka, do chaty wdziera się chłód i wilgotność, powodująca, że piece "jak gdyby nie grzeją". I fakt, było zupełnie cieplutko przy minus 25, teraz nie mogłam się rozgrzać nawet pod kołdrą z owczej wełny.
Dajemy więc sobie spokój z mierzeniem tej wartości. Ostatecznie obrażone na chiński szajs termometrowy, dostępny w sklepach. Szkoda tych paru złotych, lepiej na przykład piwo sobie kupić.
Dalej zaś w ciągu dnia stanęła choinka, przytargana z wyrębu jeszcze przy zwózce świerczyny. Jednak lampki przestały świecić (winien chiński szajs) i nie ma się czym pochwalić na zdjęciu. Nie dorównuje dowcipem prostych ozdób, jakimi przyozdobił swoje drzewko Agronauta. Zresztą tkwi zamknięta szczelnie w trzecim pokoju, aby ochronić bombki i całe drzewko przed szalonymi podskokami pirata Kluseczki. Jako jedyne w domu dziecko cieszy się wszystkim niebywale i wszędzie go pełno w ten świąteczny czas.
I wreszcie: Jezus Maria, dawno tego nie było, może nigdy? Po raz pierwszy zasiadłam głodna do wigilii! Czyżby się coś w duszy narodu zmieniało? I zaczął oszczędzać na jedzeniu?
I z tego głodu zjadłam pełen talerz czerwonego barszczu do pierogów z kapustą i grzybami, a na drugie śledzia w oleju. Na trzecie były pierniczki domowe, ale sobie odpuściłam, słodycze to nie jest moja specjalność. I popitka z soku jabłkowego. Ot. Chwacit.
Żeby godnie dzionek zakończyć zajęłam się tłumaczeniem Cudownych Wróżb i omawianiem łacińskich cytatów z pewnym bardzo sympatycznym łacinnikiem, który zaoferował mi się z pomocą przy ich rozkminianiu.
Gadać ze zwierzętami nie będę, bo zapewne nie dotrwam do północy. Kurczak, jako jedyny skory do pogaduszek właśnie dziś rano, po odejściu mroźnego frontu, został - oportunistycznie - zaniesiony do kurnika, w bardzo dobrym stanie, mniej humorze, bo się stęsknił sam w ciasnym pudle za dziobatymi braćmi i siostrami. Niech sobie pogdacze i poćwierka do woli wśród swoich.
Moje zwierzęta zawsze mówią... dziś rano po obrządku musieliśmy pojechać do miasta po ostatnie zakupy, pyski wychyliły się z boksów i tęskno za nami popatrzały, więc im powiedziałam, że jakby to było w Polsce to nigdzie bym nie szła, co najwyżej do kuchni.
OdpowiedzUsuńU nas wieje potwornie, wogóle to już wyglądało rano jak początek trzech dni ciemności bo do jakiejś 8.20 wogóle się nie rozwidniało...
Sny ciekawe miałam, i nazwa wioski mi się przyśniła... Jak w mordę strzelił, na J...
wysłałam maila)
najlepszego!
A.
U mnie ciepło plus 3 a ,że napaliłam w piecokuchni ze względu na wieczerze/normalnie używam maszynki 2 płytkowej/to się teraz piekę.Co do skromniejszych świąt to jestem za.Już w tym roku zmniejszyłam ilość potraw a w przyszłym zmniejszę jeszcze bardziej.Pozdrawiam i pogodnych spokojnych świąt życzę.Agata
OdpowiedzUsuńwszystkiego najlepszego :)
OdpowiedzUsuńRadosnego Świętowania; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńśniegu ogrom chociaż dzisiaj zerowa temperatura ...
OdpowiedzUsuńradosnego świętowania życzę
Właściwie zjadłam na Wigilię parę uszek i kluski z makiem - i dziękuję wystarczyło ) A nastrój miałam całkiem wigilijny o dziwo :)))...
OdpowiedzUsuńpomyślności w Nowym Roku życzę i z zainteresowaniem śledzę bloga, Klaudia
OdpowiedzUsuńwww.sielskieklimaty.blogspot.com
www.canvasandpebbles.blogspot.com