22 grudnia 2012

Zimowy grzaniec

Ten wczesny atak śnieżnej zimy, na Podlasiu od początku grudnia, a teraz mrozu należy chyba uznać za anomalię pogody. Choć sama pamiętam, ze swego dzieciństwa zimę, która zaczęła się na Wszystkich Świętych i skończyła dopiero w kwietniu. Zeszła zima również była a-normalna, tyle, że na abarot, zaczęła się bowiem w połowie stycznia dopiero. Bujamy się zatem, raz tak, raz tak.
Nieważne. Grzejemy się właśnie szczęśliwie. Anna co rano zajeżdża "bryką" na taras, pełną drewna z drewutni. Przeważnie starcza jedna taczka do rozgrzania dwóch pieców, c.o. przez dzień i ścianowego na wieczór i noc, i ranek. Ja rozpalam i dokładam. Ona ma inne zadania.
Na przykład pieczenie chleba co drugi dzień, albo codziennie, jak wypadnie. Dzisiaj, w przerwie, upiekła kilka zasobników piernikowych ciasteczek. A nieco wcześniej zadziabała ostatniego kaczorka, którego pomogłam jej potem osmalić nad denaturatowym płomykiem.
Wieczór lubi ciepło, spokój. Wykazałam się, a co! i ja.
Przelałam jeden gąsiorek wina, jabłkowo-czarnobzowego do butli, wreszcie mu się należało przejść w następną fazę rozwoju, a resztę do garnka i na piec. I dodawszy odrobinę słodkiego syropu mniszkowego z przyprawami korzennymi uwarzyłam 60-stopniowego grzańca, i do kubków. I mniam!
Wtedy, jak sobie podgrzałyśmy, Anna ogłasza sprzed ekranu internetowego.
- Właśnie mamy 30 stopni mrozu odczuwalnego!
- A co to znaczy odczuwalny? - pytam ja się.
- To wtedy jak Kluska wypada na dwór, a sika zaraz po powrocie w kuwecie. I chucha na wszystkie cztery łapki.
- A jaka jest faktyczna temperatura?
- Jakieś minus 20.
- Odczuwalna zatem znaczy propagandowa.
- O, tak... rano w radiu grobowym tonem straszono ludzi, że w Warszawie była najzimniejsza noc tej zimy, i mieli całe minus 8 stopni!
- Brrr.... straszne! A komu to może służyć?
- Chyba tym, co siedzą na Kara-i-bach czy Seszelach i przesyłają codziennie mejle do kraju tym, co mają nastrajać tłumy.
- Pal w piecu! Podobno zimno.
- Palę. Ale uważam.
- Na co?
- Aby piec przypadkiem nie wybuchł.
Chyba wyjdę, na bosaka, a co! zobaczyć temperaturę na bałwankowym termometrze zewnętrznym. Poczekajcie. Idę!
Wracam i pytam:
- Ile na komputerze teraz mamy?
- Odczuwalna minus 25, uśredniona (cokolwiek to znaczy) minus 20.
- Słuchaj, wyszłam bez przeszkód, nic mnie nie ścięło z nóg na wstępie, ani ręka się nie przykleiła, ani oddech nie zamarzł. A na bałwanku minus 12 stoi jak byk.
Śmiejemy się.
- To wina grzańca. Buzuje poza dom.

7 komentarzy:

  1. U mnie też mróz ale lekki tylko minus 6 w nocy.Palę w piecu kominkowym od rana i dopiero po 16 w piecokuchni .W domu jest ciepło i przyjemnie. Nawet rano da się wytrzymać.Pozdrawiam ciepło...

    OdpowiedzUsuń
  2. W Warszawie ponoc minus 16, mama moja stamtad wrocila dzis (za ocean).

    A u nas powodzie, jakich jeszcze nie bylo. I ewakuacje. Moje pole tonie w blocie, konie tkwia w stajni.
    pzdr
    A.

    OdpowiedzUsuń
  3. ha... u mnie tez teraz minus 20...

    OdpowiedzUsuń
  4. U nas bezśnieżnie, mróz poniżej 10 st. ale i tak najprzyjemniej jest przy piecu, z w/w grzańcem w dłoni. Życzę Wam pogodnych Świąt, a nadchodzacym roku żelaznego zdrowia i dużego bilansu na plus na jego koniec.
    Ania z Siedliska

    OdpowiedzUsuń
  5. Na termometrze rano było - 12. Pies chętnie wyszedł na spacer- nawert wracac nie chciał.
    Wesołych Świąt :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Na szczęście zrobiłem zapas karmelem barwionego płynu rozgrzewającego, to mi mrozy niestraszne! Jaka jest temperatura nie wiem, bośmy się do tej pory termometru nie dorobili - ale jest odczuwalnie zimniej niż wczoraj rano. Zaś wedle prognozy, jutro rano ma już padać deszcz! Zobaczymy jak to będzie...

    OdpowiedzUsuń
  7. A może "temperatura odczuwalna" to ból kręgosłupa lędźwiowego, który właśnie się zakończył a trwał od 21 grudnia. Czyli od czasu kilkugodzinnego wędzenia w plenerze świątecznych dobroci gdy temperatura na termometrze wynosiła -13 stopni a wschodni wiatr nie sprawiał wrażenia ciepłego.

    OdpowiedzUsuń