Ten wczesny atak śnieżnej zimy, na Podlasiu od początku grudnia, a teraz mrozu należy chyba uznać za anomalię pogody. Choć sama pamiętam, ze swego dzieciństwa zimę, która zaczęła się na Wszystkich Świętych i skończyła dopiero w kwietniu. Zeszła zima również była a-normalna, tyle, że na abarot, zaczęła się bowiem w połowie stycznia dopiero. Bujamy się zatem, raz tak, raz tak.
Nieważne. Grzejemy się właśnie szczęśliwie. Anna co rano zajeżdża "bryką" na taras, pełną drewna z drewutni. Przeważnie starcza jedna taczka do rozgrzania dwóch pieców, c.o. przez dzień i ścianowego na wieczór i noc, i ranek. Ja rozpalam i dokładam. Ona ma inne zadania.
Na przykład pieczenie chleba co drugi dzień, albo codziennie, jak wypadnie. Dzisiaj, w przerwie, upiekła kilka zasobników piernikowych ciasteczek. A nieco wcześniej zadziabała ostatniego kaczorka, którego pomogłam jej potem osmalić nad denaturatowym płomykiem.
Wieczór lubi ciepło, spokój. Wykazałam się, a co! i ja.
Przelałam jeden gąsiorek wina, jabłkowo-czarnobzowego do butli, wreszcie mu się należało przejść w następną fazę rozwoju, a resztę do garnka i na piec. I dodawszy odrobinę słodkiego syropu mniszkowego z przyprawami korzennymi uwarzyłam 60-stopniowego grzańca, i do kubków. I mniam!
Wtedy, jak sobie podgrzałyśmy, Anna ogłasza sprzed ekranu internetowego.
- Właśnie mamy 30 stopni mrozu odczuwalnego!
- A co to znaczy odczuwalny? - pytam ja się.
- To wtedy jak Kluska wypada na dwór, a sika zaraz po powrocie w kuwecie. I chucha na wszystkie cztery łapki.
- A jaka jest faktyczna temperatura?
- Jakieś minus 20.
- Odczuwalna zatem znaczy propagandowa.
- O, tak... rano w radiu grobowym tonem straszono ludzi, że w Warszawie była najzimniejsza noc tej zimy, i mieli całe minus 8 stopni!
- Brrr.... straszne! A komu to może służyć?
- Chyba tym, co siedzą na Kara-i-bach czy Seszelach i przesyłają codziennie mejle do kraju tym, co mają nastrajać tłumy.
- Pal w piecu! Podobno zimno.
- Palę. Ale uważam.
- Na co?
- Aby piec przypadkiem nie wybuchł.
Chyba wyjdę, na bosaka, a co! zobaczyć temperaturę na bałwankowym termometrze zewnętrznym. Poczekajcie. Idę!
Wracam i pytam:
- Ile na komputerze teraz mamy?
- Odczuwalna minus 25, uśredniona (cokolwiek to znaczy) minus 20.
- Słuchaj, wyszłam bez przeszkód, nic mnie nie ścięło z nóg na wstępie, ani ręka się nie przykleiła, ani oddech nie zamarzł. A na bałwanku minus 12 stoi jak byk.
Śmiejemy się.
- To wina grzańca. Buzuje poza dom.
U mnie też mróz ale lekki tylko minus 6 w nocy.Palę w piecu kominkowym od rana i dopiero po 16 w piecokuchni .W domu jest ciepło i przyjemnie. Nawet rano da się wytrzymać.Pozdrawiam ciepło...
OdpowiedzUsuńW Warszawie ponoc minus 16, mama moja stamtad wrocila dzis (za ocean).
OdpowiedzUsuńA u nas powodzie, jakich jeszcze nie bylo. I ewakuacje. Moje pole tonie w blocie, konie tkwia w stajni.
pzdr
A.
ha... u mnie tez teraz minus 20...
OdpowiedzUsuńU nas bezśnieżnie, mróz poniżej 10 st. ale i tak najprzyjemniej jest przy piecu, z w/w grzańcem w dłoni. Życzę Wam pogodnych Świąt, a nadchodzacym roku żelaznego zdrowia i dużego bilansu na plus na jego koniec.
OdpowiedzUsuńAnia z Siedliska
Na termometrze rano było - 12. Pies chętnie wyszedł na spacer- nawert wracac nie chciał.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)))
Na szczęście zrobiłem zapas karmelem barwionego płynu rozgrzewającego, to mi mrozy niestraszne! Jaka jest temperatura nie wiem, bośmy się do tej pory termometru nie dorobili - ale jest odczuwalnie zimniej niż wczoraj rano. Zaś wedle prognozy, jutro rano ma już padać deszcz! Zobaczymy jak to będzie...
OdpowiedzUsuńA może "temperatura odczuwalna" to ból kręgosłupa lędźwiowego, który właśnie się zakończył a trwał od 21 grudnia. Czyli od czasu kilkugodzinnego wędzenia w plenerze świątecznych dobroci gdy temperatura na termometrze wynosiła -13 stopni a wschodni wiatr nie sprawiał wrażenia ciepłego.
OdpowiedzUsuń