Rano wyjrzało słońce i dzień okazał się w miarę pogodny. Anna wstała skoro świt i pojechała uiścić opłatę za drewno w leśnictwie. Według pomiarów wyszło 2,66 m3 za 66 złotych. Nasza podwoda (jak mawiają w Piotrkowskiem) zgłosiła się sama przed południem. Udało się zgarnąć Kościka do pomocy i przez 3 godziny zostały zwiezione 3 fury drewna na podwórko. Oto pierwsza z nich.
Podliczyłam na koniec. Razem z zapłatą dla pomocnika przy pracy wszelkie koszty gotówkowe wyniosły nas 366 złotych, czyli 122 złote za furę. Przeciętnie w naszym rejonie taka fura średniego energetycznie drewna (sosna, brzoza, świerk, olszyna) z przywozem i rozładowaniem kosztuje 500 złotych. Zarobiłyśmy ponad tysiąc sto złotych na całości. To cieszy.
Gdyby, oczywiście nie trzeba było wynajmować pomocnika cała sprawa ze zwózką zmieściłaby się w granicach 210 złotych. A gdyby był własny traktor z wozem, skończyłoby się tylko na zapłacie leśnictwu.
Największa część tej zwózki to świerkowe żerdzie, przeznaczone na ogrodzenie (ich koszt, kupowanych pojedynczo za sztukę byłby bardzo duży), reszta pójdzie w przyszłym roku, po przeschnięciu do porżnięcia i na opał. Podobna ilość zwiezionego dzisiaj drewna w całości, przeznaczona na sam opał starczyłaby nam na dużą część zimy, albo jedną słabą zimę "ostrożnie paloną".
Licząc szczodrą ręką w cenie dla leniwego mieszczucha jednej fury 500 złotych można zmieścić całe swoje zapotrzebowanie na zimę, czyli pozyskać ok. 4-5 m3 drewna. Do ogrzania oszczędnościowo zbudowanej chaty. Leniwcy zapłacą ok. 2 tysięcy z hakiem.
A teraz przeliczcie. Ile potrzeba ton węgla i miału na ogrzanie jednorodzinnego domu przez zimę i ile to kosztuje? I porównajcie z naszym "chłopskim" rozwiązaniem, możliwym do zastosowania na Podlasiu, lub w jakimkolwiek rejonie leśnym w Polsce.
Nie ma to jak kunia mieć ;-))) Albo i kilka kuniów ;-)))
OdpowiedzUsuńTy też będziesz drewnem opalać?
UsuńOdpowiem za Kamphorę. Na Podlasiu to norma, a w jej wypadku norma norm. ;-) Węglem pali się tu tylko w budynkach użyteczności publicznej, szkołach, sklepach, rzadziej w dużych domach mieszkalnych (tu pół na pół z drewnem). ES
Usuńa u nas na Dolnym Śląsku kto może ten pali gazem, sam opalam gazem budynek firmowy
Usuńdużo ludzi dogrzewa się kominkami, np. mój Ojciec, ale podstawa to gaz
na szczęście klimat na tyle cieplejszy (wyrażnie cieplejszy niż na wschodzie i północy) że ma to sens
Mam znajomych, którzy opalają dom gazem. Wygodne. Ale płacą sporo, bez porównania z naszym osiągiem. ;-)
Usuńale jeśli kupisz drewno na wygodnego mieszczucha - to zaplacisz tyle, że i ten gaz staje się nie taki straszny
Usuńoczywiście wasz sposób to jest dopiero oszczędność
To nie nasz sposób, a stary sprawdzony chłopski, tutejszy. ;-)
UsuńI blisko do lasu... ;-))) ES
OdpowiedzUsuńa u mnie w tym roku już kubik drewna wypalony i jeszcze z jeden pójdzie plus około 4 tony węgla i z 600 zł za prąd i ciepło nie będzie wszędzie...
OdpowiedzUsuńJakie proste te żerdzie! U nas drzewa jakieś krzywsze rosną, naprawdę. Może dlatego, że to już tereny podgórskie...
OdpowiedzUsuńNo, nie wiem. To świerk, więc prosty raczej. Sosny bywają pogięte i inne rodzaje.
UsuńKochana, oprócz lasu blisko trzeba mieć jeszcze zdrowie i siły by podołać takiej pracy jak Ty i Anna. Podziwiam i gratuluję
OdpowiedzUsuńAlbo liczną rodzinę. Co jest tradycyjnym sposobem na przetrwanie biedy.
Usuńfajny patent i w ogole moj temat, będę musiał napisać o tych kosztach drewna, a sam post czym prędzej podlinkowuję na moim google plusie :)
OdpowiedzUsuńmusze też to ojcu przekazać, bo chyba przepłaca trochę za drewno
R-O
Myśmy na początku naszego bycia na Podlasiu podobnie las obrabiali... A kiedy siły nie stało, to kupujemy odpady z tartaku, ale nie byle jakie odpady, tylko dębowe. Kawałki desek różnej wielkości, na ogół niezbyt wielkie. !0 do 12 kubików z dowozem na miejsce kosztuje nas ok.1000 zł., a;le wystarcza na półtorej zimy, czasem na dwie.Wiadomo - dąb. A chałupa wielka i mało ocieplona. Czyli płacę ok. 500 zł za ogrzanie blisko 150 m. kw. + gałęzie z naszych drzew. Mniej, niż moja matka za ogrzanie kawalerki w bloku....
OdpowiedzUsuńNo, tak, to sa koszty pozyskania drewna poza własnym gospodarstwem. My mamy własny lasek samosiejek i nawet brzezinkę, trochę wielkich drzew, z których osypują się po zimie konary i które trzeba przeczyszczać, i to mi służy latem do palenia pod płytą i do grzania wody w bojlerze. Nieraz biegnę z węglarką do lasu i przynoszę chrust, żeby szybciej coś zagotować. Albo nieco szyszek na rozpałkę... Tartak też jest dobrym rozwiązaniem, ale trzeba go mieć pod bokiem... ;-)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą jest to także patent na zarabianie i sporo ludzi tym się u nas trudni w lesie. Pozyskują działki z lasu, gromadzą drewno i sprzedają klientom. Można sobie policzyć ile można zarobić. Wprawionemu mężczyźnie takie czyszczenie zajmuje kilka dni, do tygodnia. ES
Pokazał się filmik z Akademii Bosej Stopy, tak mn. w. od 43 minuty mowa jest o oszczędnościach opałowych. Adres: http://www.youtube.com/watch?v=FjqYjNrQUrQ&feature=c4-overview&list=UUqCGGi7HtqbaTh5iLSwXjCw
OdpowiedzUsuńNo, więc my potrafimy spalić przez zimę 5 m3 przy ogrzewaniu 72 m2 powierzchni domu dwoma piecami, c.o. i ścianowym, i mieć przy tym cały czas ciepłą wodę w kranie gratis. To chyba dobry wynik. Cena powyższa.
dzięki za informacje, przyda mi się do opracowania postu
Usuńjuż napisałem, temat będę kontynował m. innymi o samodzielną produkcję brykietów z biomasy czy makulatury w kolejnych postach (bardzo tanie rozwiązanie)
UsuńO cenach drewna w mieście lepiej nie mówić, węgiel w cenach paserskich, gaz drogi. Człowiek cierpnie na myśl ile trzeba pieniędzy przez komin przepuścić...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i gratuluję tak sympatycznych wyników finansowych.
u mnie za metr płaci się 120 zł a za gałęziówkę 60 zł za metr..
OdpowiedzUsuńJakiego rodzaju drewna? Bo jest między nimi spora różnica, jeśli idzie o wartość ogrzewania.
UsuńMn.w. w takich cenach kupiłyśmy jeden raz na pierwszą naszą zimę na Podlasiu drewno w leśnictwie. Bodajże dochodził do tego jeszcze przywóz, płacony traktorzyście i rozładowanie. Potem jeszcze trzeba było to porżnąć. Zapytany przez nas jeden człowiek zażyczył sobie za to 6oo złotych! Hehe, czym prędzej kupiłyśmy w markecie elektryczną piłę za 300 złotych i Anna sama to zrobiła. Piła działa do dzisiaj bezawaryjnie. Następnym razem byłyśmy już bardziej świadome warunków i zwyczajów i gałęziówkę same pozyskiwałyśmy.
UsuńW mojej cenie mam dąb pocięty na kawałki, małe, wielkości pięści i większe i przywóz. Tylko niektóre trzeba przecinać, dosłownie kilka. W tej cenie, którą podaje "Moje Marzenia", to jest tzw.papierówka, jeśli ma się dobre układy z leśniczym, to można kupić "opałówkę" czyli drzewa wypróchniałe albo krzywe, sporo taniej. Ale i tak dochodzi transport i cięcie, to już wolę nasz układ.
OdpowiedzUsuńJa w 90% pale węglem, a drzewo to tylko dodatek, głównie ze względu na kalorycznośc, ale 99,9% mieszkańców tej samej wsi pali drewnem. Jedynie co ze swojej strony mogę dodać że cena brzozy i dębu jest bardzo zbliżona, natomiast ja nie mam czasu na zbieranie gałęziówki plus jest taki że mogę coś tam odliczyć, ale to samo drewno w kwietniu jest dużo tańsze niż w lecie. Brzozę można było kupić o ile pamiętam za 80zł a w lecie już po około 130 zł za metr., ale nie porównywalnie więcej ciepła daje oczywiści dębina. Natomiast do kominków mogę polecić brykiet, w zimie podczas palenia wydziela delikatny zapach siana :)
OdpowiedzUsuńWolę palic drewnem niz węglem. Nie brudzi i powoduje konieczna aktyenosc w domu.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, ceny drewna i koszty ogrzewania rosną w zastraszającym tempie. Trzeba będzie dobrze przemyśleć strategię na nadchodzącą zimę.
OdpowiedzUsuńhttps://biomasapartner.pl/