Najpierw, w poniedziałek Anna pojechała do Bielska po odbiór psa. Przywiozła czarnego szczeniaczka, suczkę, którą ktoś podrzucił w Białymstoku dobrej osobie i ta dała ogłoszenie w internecie. Wpadłyśmy na nie w poszukiwaniu następczyni dla znowu kontuzjowanej Koli, i w ten sposób Laba (Labunia, Labuszka, Labcia) znalazła się u nas.
Zabawny z niej piesek i inteligentny. Szybko łapie nauki, z naszej strony i ze strony Koli, kotów, kóz i drobiu.
Następnie wpadła do nas nasza przyjaciółka ze stolicy, Niejaka. W zamian za pobyt nauczyła Anię robić mydło. Przywiozła wszystkie potrzebne akcesoria, a Anna wyciągnęła z zamrażarki przechowywaną na tę chwilę siarę, udojoną z Felicji (to ten żółty - naturalnie - płyn w pojemniku)..
Przyrządzoną starannie miksturę, wydzielającą hm, mocny nawozowy odór przelała do formy.
I wygładziła. Opatulone ciepłym chodnikiem przetrwało noc w chatce i przegryzło się.
Wyjęte z formy i pokrojone na drugi dzień dojrzewa teraz w kredensie. Pachnie bardzo przyjemnie łagodnym mlecznym zapachem.
W dniu wyjazdu Niejakiej przyjechała w odwiedziny moja rodzinka. Wreszcie! Oto jej cząstka, przy pracy. Paulinka i Marceli, moje siostrzeństwo, u krosien w chatce dziadka. Juniorowi bardzo się spodobało tkanie, podobnie zresztą jak i lepienie z gliny, choć do tej pory zarzekał się, że zostanie sławnym kucharzem. I nawet udzielał się mocno w domu przy robieniu ciast i napojów.
W sobotę odbyła się także w chatce dziadka kolejna edycja Szkoły Ginących Rzemiosł, przyjechały na rowerach panie i dzieci z Czeremchy, było tkanie i cięcie szmatek na odpowiednie paseczki. Oraz oglądanie zwierząt, oczywiście.
Wieczorem trafiliśmy jeszcze całą ekipą rodzinną do Mielnika na "Dialogi Muzyczne nad Bugiem", akurat na koncert Czeremszyny.
W niedzielę goście wyjechali. A dzisiaj leje, zatem zwierzaki pod dachem, można jeździć i zająć się handlem oraz niezbędnymi zakupami.
Mydła od podstaw nie robiłam jeszcze ale robiłam takie z ziołami i olejkami z białego jelenia...
OdpowiedzUsuńU mnie właśnie zaczęło też lać wściekle... A o robieniu mydła mam chyba 5 czy 6 książek ale sie jeszcze nie zabrałam, nie mam czasu he he
OdpowiedzUsuńPiękna suczka, tfu, tfu, niech się dobrze chowa.... :-))
OdpowiedzUsuńKorci mnie od dawna robienie takiego prawdziwego mydła wedle starych receptur, bo mój organizm się już mocno buntuje przeciw całej chemii serwowanej we wszystkim wokół. Problem tylko w zdobyciu siary...
OdpowiedzUsuńA psina wygląda niesamowicie inteligentnie. Chyba będzie dość dużym psem? Takim pokroju co najmniej owczarka niemieckiego?
Coraz bardziej zazdroszczę Wam gospodarstwa, które daje tyle możliwości!