11 sierpnia 2013

Ostatnia chwila

I po żniwach. Nie obyło się bez napięć, które trwały trzy dni. Aby jednak zdążyć przed zapowiadanym deszczem i zmianą pogody na chłodniejszą.
Dwaj wioskowi kombajniści zrezygnowali z pracy u nas, z sobie tylko znanych względów, gdyż żadnego wytłumaczenia, ani nawet konkretnej odpowiedzi na nie, nie usłyszałyśmy. Ot, iście po podlasku. Zamówiony trzeci, z sąsiedniej wioski orzekł: "Łoj, trzeba było od razu mówić, już dawno bym skosił"... lecz ledwie to wyrzekł i umówił z nami na 8 rano, zapadła cisza. Okazało się, że pojawiła się nagle awaria w kombajnie. Szczęściem trafiło na złotą rączkę. Naprawa, przy pomocy rodziny trwała do popołudnia. Gdy już nad nami zgromadziły się spore chmury i wiatr zawiał, zwiastując niespodzianki pogodowe, nadjechała w końcu machina żniwna.
Udało się skosić i wysypać ziarno na płachtę, a częściowo do worków wręcz w ostatniej chwili. Ledwie kombajn odjechał z nieba spadł lekki deszczyk. Zdążyłyśmy resztę ziarna nakryć, a potem przesypać do worków i wypakować je w stodółce. Nasze pole jednak nas zaskoczyło. Owies wyglądał naprawdę marniutko, był rzadko posiany, niski, wyka słabo wzeszła, ale i tak - mimo, że spora część była wyjedzona przez kozy uciekające z zagrody w sadzie, trochę z tyłu dziki poryły, trochę drób zebral - w efekcie dało tonę ziarna. Czyli tyle, co zazwyczaj.

Poza tym przetwory. Dżemy porzeczkowe i wino z czarnej porzeczki plus kilka soków z tejże zrobione, nalewka nastawiona, ogórki w kilku postaciach wylądowały w licznych słoikach. Także dwa gary sosu chińskiego w dwóch postaciach (zamrażanej i słoikowej, konserwowanej octem jabłkowym) upakowane, oj, zasmakował nam. Teraz czekają na mnie jeszcze koncentraty pomidorowe i leczo, bo dojrzewają pomidory w folii, a w warzywniku cukinie i dynie różnego gatunku. Mrożę je. Zeszłoroczne zjedliśmy z Radem całkiem niedawno.

Pogoda po żniwach momentalnie siadła i stała się osienna. Prawosławni mówią: "Anna - osienna panna". Znam to zjawisko od zawsze. Pola pełne zboża zdaje się generują stałą wysoką temperaturę, która po ich ścięciu momentalnie znika i przychodzi ochłodzenie. Myszy schodzą się z pól do domów. Dziś w nocy coś chrobotało w kuchni. Trzeba trutkę wysypać, żeby nie zdążyły się rozmnożyć. I okna zamykać na noc.

5 komentarzy:

  1. U mnie myszy też już wróciły ale ja trutki nie rozkładam ze względu na koty bo zjedzenie zatrutej myszy kończy się dla kota śmiercią w cierpieniu...Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  2. Żniwa. Wspaniały czas. Dostatku i wszelkich pożytków. Fajnie, że mimo trudności zboże zebrane. Pewnie jak u wszystkich, gdyby pogoda bardziej sprzyjała byłoby go więcej i lepszego. Moje myszy są opędzane przez koty sąsiadów bo własnego mieć jakoś nie chcę(nigdy nie przepadałem za kotami, choć doceniam ich służebną i pożyteczną rolę w obejściu). U mnie też półki spiżarni zapełniają się owocowymi przetworami i słoikami - sezon ogórkowy w pełni a po ostatnim deszczu jest szansa na jego przedłużenie. Młode kury codziennie zwiększają ilość znoszonych jaj i stają się powoli najbardziej dochodową częścią gospodarstwa, stare powoli będą musiały ustępować, kończąc swój pożyteczny żywot w zamrażarce. Teraz przyjdzie kolej na maliny i paprykę a może później na inne jeszcze warzywa, które mam nadzieję nadrobią okres suszy.

    OdpowiedzUsuń
  3. ..a u nas(podkarpacie)żniwa 3 tyg.temu były..a za 2 tyg.już na wykopki się zbieramy...na szczęście myszy jeszcze się nie zadomowiły ale i kotów nie brakuje;)

    OdpowiedzUsuń
  4. u nas (podkarpackie) po żniwach już dawno,Susza (a w porze zasiewów -ulewy) niszczy efekty mojej pracy na warzywniaku. Z 2xwiększego areału niż w ub.roku zebrałam 2x mniej ogórków i już mogę o nich zapomnieć, cukinia nie owocuje, dynie bardzo słabo. Cebyla niewyrośnięta, ratowana od zarazy, już zasusza szczypior. Pastwiska stepowieją, już prawie nie ma gdzie kóz wypasać. Niedobrze.
    W polu, nawet na polnej drodze tak wielkie i gęste dziury (myszy, nornic?), ze dotąd nie widziałam. Pług się ziemi nie ima. Wyglądamy deszczu jak zbawienia.
    PPozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak to czytam ten post od razu wspomnienia z dziecinstwa wracają... Zniwa, przetwory, upalne lata...ehhhhh az cieplo na srcu sie robi...:)

    OdpowiedzUsuń