18 lipca 2013

Husońki, husońki!

Gusia zasłabowała przed tygodniem. Nie chciała już wychodzić z kaczkami na wybieg za oborą. Snuła się, a raczej wysiadywała w różnych punktach podwórza, najpierw przed gankiem, potem na altanie, potem przy płocie. Przestała jeść. Miała biegunkę. Jedynie piła wodę, czasem serwatkę. Zżółkł jej dziób i obwódki oczu, z czego wnioskuję, że zapadła na jakąś wątrobową dolegliwość. W końcu nie wychodziła już z obory wcale. Co jakiś czas podsuwałam jej pod dziób jakiś smakołyk, odsuwała się ze wstrętem, piła trochę.
Dzisiaj wieczorem odeszła. Odfrunęła. Cichutko.
Przypomniał mi się sen, jaki miała moja mama, na dwa dni przed śmiercią. Była po nim niezwykle uszczęśliwiona. Przyleciały po nią białe gęsi. Wylądowały na podwórzu, gęgały. Poczuła miłość, zawołanie. Dwa dni później odleciała z nimi naprawdę.
Przepraszam cię, Gusiu, że tak długo, z egoizmu kazałam ci żyć w samotności. Bez twojego stada.

6 komentarzy:

  1. U Ciebie Gusia, u mnie bardzo mi bliski pies sąsiadów...oj, nie jest łatwo :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda , to pewno Gusia , spotkała moją Sally pawica , która też dziś wieczorem odeszła ...też podobne paskudztwo ją dopadło co Gusię .
    Pozdrawiam serdecznie .

    OdpowiedzUsuń
  3. O kurcze sporo o niej czytałam i zżyłam się...Smutno...

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi smutno, że Gusia odeszła, to dziwne, ale była moją ulubioną gąską :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Pięknie to czujesz......, pięknie napisałaś. Wzruszyłam się.
    Niech szczęśliwie szybuje ze swoim stadem.......

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytające ten wpis przypomniała mi się książeczka "Gęś, śmierć i tulipan". Czytałam ją córce aby oswoić ją z tematem śmierci. Mi też pomogła... Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń