Dzień piekarniczy. Wczoraj naładowałam piec, drewnem w większości brzozowym, trochę olchy, a dzisiaj od świtu Anna kręciła się przy cieście na chleb i bułeczki, po czym podpaliła przygotowaną smolinkę i uchyliła drzwiczki piecowe, aby ogień płonął.
Wstałam w tym momencie i zaczęłam organizować - jak co dzień - żarło dla drobiu i kóz. Udój. Rozparcelowałam mleko, wedle zamówień (ostatnio nie muszę robić zbyt często serów, bo mleko sprzedaje się łatwo) i zaraz zjechała prawie niezapowiedziana koleżanka ze stolicy. W trakcie budowy swego drewnianego domu nad brzegiem rzeki pod Warszawą i właśnie zakupu materiałów na piece kaflowe. Wpadła przyjrzeć się naszym i dowiedzieć się szczegółów praktycznych, żeby wiedzieć o czym i jak rozmawiać ze swoim zdunem. Przy okazji podejrzała użytkowanie pieca chlebowego, który jej się zamarzył.
Anna wykorzystała po raz pierwszy przepis na chleb od naszej pani sąsiadki, na zwykłych drożdżach, ale i przygotowała chleb na zakwasie, oraz cały zestaw bułeczek tzw. cebularzy, które niezwykle apetycznie pachną.
A oto prezentacja urobku piecowego dzisiejszego. Coś około 8 kg chleba.
A na koniec powędrowały do pieca cebularze. Te to już drugi wrzut.
Co do mnie, dwa sokowniki, wczorajszy i dzisiejszy dały trochę ponad 6 litrów soku porzeczkowego, nastawiłam także jeden gąsiorek wina z tychże owoców.
Na obiad zasię poszła koźlęca łopatka, bo wyjadamy zeszłoroczne resztki, aby zrobić miejsce na nowe zapasy.
A co do chleba, to gdyby ktoś pytał po co taka ilość, to powiem tyle, że częściowo poszedł do zamrażarki, a częściowo do klienta, częściowo zaś posłużył jako barterowa zapłata, za porzeczki i ogórki z ogródka sąsiedzkiego.
Domowy najlepszy! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
Nie masz pojęcia jak Wam zazdroszczę tego pieca. Ja nawet kuchenki z piekarnikiem nie mam i piekę w małym piekarniku do którego wchodzi na raz tylko 1 tortownica. Dziś piekłam bułki z dżemem z połowy porcji czyli 4. Bułki i zwykłe i nadziewane też piekę często. Podobnie jak chleb.Wszystkiego minimalne ilości a o piecu z prawdziwego zdarzenia nawet marzyć nie mogę bo nie mam gdzie go wybudować. Ech życie...
OdpowiedzUsuńA u mnie niebawem przebudowa komina, no to sobie jeszcze nie popiekę ;)))
OdpowiedzUsuńCos co uwielbiam "handel wymienny"...:) Tak jak dawniej...mama upiekla sernik na swieta, jej kolezanka makowiec, podzielily sie po polowie i tym samym bylo dodadkowe ciasto:) Ehhh, gdzie te czasy....
OdpowiedzUsuń