- Dzień dobry! Przyjechaliśmy wszyscy, aby obejrzeć kozy. Jak Mela? Jak Fela? Urosły?
- A jak kotek?
- To są perliczki? A gdzie są indyki?
- A można zobaczyć kwokę z pisklętami?
- Proszę pani! Znaleźliśmy jedno jajko w kurniku!
- No, to gdzie te kozy? Pójdziemy tam, gdzie się pasą!
Dzieciaki znajomych zjechały na wakacje do miasteczka tak oto. Poszły drogą przez las całą czwóreczką z rodzicami, przywitać się z kozami, pasionymi na polanie.
Na obiad poszedł bób z naszego ogródka i pierwsze pomidory z folii na sałatkę. Fasolka już częściowo wylądowała w porcjach w zamrażarce.
Dalsza część dnia poświęcona została zbieraniu czarnych porzeczek u życzliwej pani sąsiadki. Ma ich nadmiar, a lubi świeże mleko. Żeby się właściwie nastroić do jutrzejszych soków i nastawu wyniosłam z piwniczki ostatnią zeszłoroczną butelkę wina porzeczkowego. Zaskakująco smaczne zrobiło się, i mocne. Zaraz się zarumieniłam, po pół szklaneczce.
Pogoda kiepska. Męczący silny wiatr i zachmurzone niebo, chłód, zwłaszcza w nocy.
Takie wymiany też bardzo lubię. Ostatnio za zabiegi Reiki dostałam świeżutką żywność ze wsi i byłam bardzo zadowolona...
OdpowiedzUsuńU nas wieje, z malutkimi przerwami, od miesiąca...ale co tam cholerny wiatr...macie cudowne życie i dobrze o tym wiecie :)
OdpowiedzUsuńNajlepsze są wymiany bezgotówkowe, toć mamona przekleństwem tego świata jest...
OdpowiedzUsuńJa na razie mam już słomę na dachy ;)