29 października 2013

Cukier i miód

Trzy łyżeczki miodu, zakupionego na hajnowskim bazarze za 12 złotych mały słoiczek, według zapewnienia sprzedawcy-pszczelarza - miodu leśnego, wprawiło mój organizm w taki rozstrój, że dopiero po trzech dniach mogę powiedzieć, że żyję. Zaliczyłam mocno nieprzyjemną biegunkę, oraz silne zawroty głowy... Wszędobylskie oszustwa i fałszerstwa żywności, dla wielu ludzi nieodczuwalne, lub odczuwalne powolutku, po latach, i nie kojarzone z przyczyną, zaczynają nie tylko mnie dotykać bezpośrednio i dogłębnie, ze względu na alergię. Praktyka srogo mnie uczy podejrzliwości wobec wszelkich etykiet i zapewnień słownych. Otóż syrop glukozowo-fruktozowy, najczęstszy zastępnik lub uzupełniacz cukru występuje obecnie prawie we wszystkim, i widać, że już i pszczelarze faszerują nim swoje pszczółki. Lub mieszają gotowe miody rozmnażając je tym samym obficie. Syrop ów produkowany jest z pszenicy, wroga nr 1 dla takich jak ja. I cichego wroga całej reszty ludzi.
Czemu tej pszenicy "w śladowych ilościach" pełno jest w czekoladzie, konserwach rybnych, mięsnych, pasztetach, kiełbasach nie chcę wiedzieć, nie chcę rozumieć. Widzę, że świat sprzysiągł się przeciwko mnie, i tyle. Doprawdy nie mam pojęcia co mogłabym jeść, żyjąc w mieście, czy też na wsi, ale kupując żywność w sklepie... Podpędzane warzywa, często GMO? Faszerowane chemikaliami, antybiotykami i hormonami mięso? Napromieniowane ryby nie wiadomo w jakim morzu złowione i ile lat leżące w zamrażarce sklepowej? Sery z mleku nie-podobnych tłuszczy? Pić rozcieńczane mleko od chorych krów-rekordzistek z martwymi bakteriami, sztucznie ożywione? kawę "paloną" fałszowaną kawą zbożową? wodę pseudo-mineralną (tak naprawdę kranówę) z plastikowych butelek? Wino z siarczanami, albo wódkę pędzoną nie wiadomo z czego? (muszę wiedzieć z czego jest, zatem od razu trzeba mi korzystać z zakazanej usługi bimbrowniczej? albo samej sobie pędzić? dla pewności? bo przecież już człowiek człowiekowi wierzyć nie może, jak z tym miodem miejscowym było...).

No, czasem ogarnia nas myśl, że może już dość tej wsi, że może by wrócić do dawnego sposobu życia, do ludzi, ku ludziom. Zmęczenie, borykaniami codziennością itd. odzywa się, zresztą, przywykłam do zmian co jakiś czas i może już mi się nudzi, pewnie tak. Ale jak tu wrócić? Wygląda na to, że jestem na drodze bez możliwości powrotu. Że brama się za mną zamknęła nieodwołalnie.

14 komentarzy:

  1. Ano tak jest...Ostatnio mąż kupił sobie baton z indyka, który wyglądał nawet nieźle ale mięsa w nim było 12 %, a margaryny a konserwy a napoje a mleko UHT z którego ser nie wychodzi a później nawet odporny człowiek ma biegunki i pobolewania to tu to tam a to mdłości, zgagę albo reumatyzm jak ja z zatrucia organizmu...Długo by pisać na ten temat, szkoda słów....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A z roku na rok jest coraz więcej chemii i mniej jedzenia w...jedzeniu!

      Usuń
  2. W przyszłości jak będziesz chciała miodu to podjedź do mojego sąsiada, co po drugiej stronie drogi mieszka, trzy domy dalej pod bocianim gniazdem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kamphoro, znam kilku miejscowych pszczelarzy, ale żadnemu nie wierzę... najwłaściwszym sposobem jest postawić sobie własne ule, i tak... ES

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, mam i to w planach... też nie wierzę, póki nie spojrzę na ręce a spojrzeć mogę tylko sama sobie ;-)

      Usuń
  4. "Syrop glukozowo-fruktozowy – oczyszczony i zagęszczony wodny roztwór cukrów prostych (glukozy i fruktozy), uzyskiwany w wyniku hydrolizy węglowodanów.Syrop otrzymuje się z kukurydzy, przetworzonej na skrobię kukurydzianą."

    Ten syrop jest bardziej odpowiedzialny za otyłość niż cukier. W dodatku jet to domena MONSANTO, bo coś przecież musza z tą OGROMNĄ ilościa kukurydzy GMO zrobić. Ale na żadnym produkcie zawierającym ten syrop nie jest napisane, że produkt zawiera GMO. A zawiera. Przetworzone GMO, to też GMO

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedzenie jest tak nafaszerowane chemią, że więcej czasu w sklepie spędzam na czytaniu etykiet niż na samych zakupach.
    Doszłam ostatnio do takiego samego wniosku - najlepiej wszystko mieć z własnego jedynie pewnego źródła.
    Zdrowia życzę :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak odrzucić gluten, konserwanty i polepszacze oraz GMO, i nowoczesne modyfikacje genetyczne roślin i zwierząt, to naprawdę niewiele zostaje do jedzenia... pomyślcie tylko, zdajcie sobie sprawę. Ale przeważnie zaczyna się myśleć dopiero jak coś w organizmie walnie ostatecznie, albo ma się chorego w domu.
    colorado, gdyby ten syrop był tylko z kukurydzy, nawet GMO to nic by mi nie było! Glutenowcy podają sobie wieści na podstawie własnych reakcji z ust do ust, ostrzegawcze. Przekonałam się, że są prawdziwe na własnej skórze.
    Co do soli i cukru, reklamowanych jako białe śmierci, moje wielkie chachacha! Gdy odjąć mąkę od cukru, najlepsza sprawa pod słońcem, do konserwowania soków, dżemów i pędzenia cukrówki, karmienia pszczół także. Na pewno mniej zaszkodzi, niż ów syrop w każdym kęsie, soku i ciastku, i miodzie. Sól? Konserwant pierwszej potrzeby, najlepszy. Ludzie dają sobie wodę z mózgu robić od dawna. Myślcie!
    ES

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj:) Też już mieszkam na stałe na wsi od 3 lat. Teraz będzie czwarta zima już. Nie jest łatwo, ale kocham takie życie - życie blisko roślin, zwierząt, uprawiając własny ogród i hodując własne zwierzęta. A w cięższych chwilach też kiedyś się zastanawiałam nad powrotem do miasta, głównie za pracą. Ale nie potrafiłabym już żyć na stałe w mieście i być całkowicie zależną od systemu. A tak to mam własne owoce, warzywa, jajka, mięso drobiowe, wodę z własnej studni. Czasem biorę też mleko od takiej fajnej starszej pani co ma 2 krowy. Jeszcze dużo pracy przede mną, ale nie żałuję decyzji, aby żyć i mieszkać na wsi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nam już stuknęło 8, idzie 9 rok. Można się znużyć tym ciągłym budowaniem, nieskończonym, chyba.

    OdpowiedzUsuń
  9. Dalo mi do myslenia, ze nawet w H. miod podrabiaja....zycze zdrowia

    OdpowiedzUsuń
  10. ja się zdołowałem, wszystko okazuje się podróbą, ściemą, kichą, myślałem sobie wlaśnie o kupnie słoika moidu z jakiejś promocji w żabce do grzańca herbacianego z rumem - ale teraz daje sobie spokój

    :(

    Remigiusz R-O

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj :) Od jakiegoś czasu czytam i zazdroszczę takiego życia - ja od dziesięciu już lat żyję "w rozkroku" miedzy miastem odwiedzanym ze względu na pracę - firmę i lasem, w którym mieszkam. Marzę o całkowitym zerwaniu z miastem ! A teraz...miotam się pomiędzy i brak mi czasu np na konkretną czyli dużą i samowystarczalną uprawę ogrodu. Zadowalam się póki co tylko kozim mlekiem. Wytrwałości życzę !

    OdpowiedzUsuń
  12. Jakiś czas temu upłynęło 25 lat jak wyprowadziłem się z miasta , do sąsiada 7 km i nigdy nie chciałem wracać , bo do czego? wszystko mam na miejscu . Wytrwałości Obidowski.

    OdpowiedzUsuń