27 września 2012

Sen i jawa

Bywa, że niekiedy - mimo życia na łonie przyrody i częstego przebywania ze zwierzętami i na świeżym powietrzu, jakże magicznym - cierpię na bezsenność. Ot, budzę się w środku nocy, albo w wilczej godzinie (2-3 nad ranem) i przekręcam w łóżku niespokojnie.
Staram się nie panikować, bo wiem, że sen jeszcze przyjdzie, najczęściej rano, stąd sypianie do 8 jest dla mnie koniecznością, bo nie wyrobiłabym normy odpoczynkowej. I wykorzystuję ten czas na rozmyślania, np. o zagadkach w tekście Nostradamusa albo bieżącego układu gwiazd, albo heksagramu, który mi się właśnie wylosował na jakieś pytanie, lub medytacje, różnego rodzaju. Na niepokój, swój lub cudzy, stosuję modlitwę. Takie odklepywanie w myśli, właściwie tak, jak liczenie baranów. Z tego wchodzę w końcu w stan hipnagogiczny zapowiadający sen, i rejestruję przesuwające się pod zamkniętymi powiekami obrazy. Z przyszłości.
He, kiedy Klusio balansował na granicy życia i śmierci, a moja zestresowana świadomość była święcie przekonana, że zwierzak zdechnie prędzej czy później, bo po co mu żyć tak oszpeconym i okaleczonym, te obrazy pokazywały mi kocię biegnące radośnie do miseczki! Kompletny odjazd.
No, i mam już pirata przejawiającego nadmiarowy brzuszek, tak go rozpieszczam domowymi smakołykami. Pierwszy to kot, którego uczę swojskiego jedzenia. I który w ogóle nie interesuje się kocią puszką (karmą, którą zajada jego matka, na inną nie reaguje), ani suchymi chrupkami, które z kolei pałaszują nałogowo oba kocury. Uwielbia za to świeże kozie mleko, skórki słoniny surowe i smażone, jakieś mięsne resztki z obiadu, ziemniaki z omastą, prawdziwe masło, no, i... jajo gotowane na twardo. Przy tym ostatnim warczy i fuka, tak jakby wszyscy chcieli mu je zjeść, choć żaden dorosły kot nie przejawia zainteresowania tą potrawą. Do tego stopnia był zawzięty, że usiłował wielokrotnie wejść niedawno wylęgniętym pisklakom do pudełka i pożreć ich porcję jajeczną z miseczki.
To taki malutki-milutki przykład, dla rozluźnienia. Choć bywają mniej miłe i pozytywne też. O tych nie będę wspominać. Niech otoczy je milczenie.
Wspominam o tym, bo czasem przyjemnie jest mi patrzeć w życiu, jak realizują się sny. Te, które prowadziły mnie przez cienie i smutki, bo dzięki takim wizjom wierzyłam mimo wszystko, że jest coś dalej, światło w tunelu.
Dzięki snom wyruszyłam na wschód, do Siemiatycz i w okolice, dzięki wizji znalazłam obecne siedlisko i ono samo przybrało kształt taki, jaki mi się zwidział. Teraz realizuje się Przystanek.
Doprawdy, trzeba tym jakoś świadomie pokierować, dzierżąc twardo i racjonalnie ster i mapę. Anna jest pierwszym kapitanem, a ja drugim pierwszym kapitanem i statek jakoś płynie sam, niesiony falą w czasie i przestrzeni.
W miarę jak powstaje powolutku, dzień po dniu, bardzo pracowitym i mozolnym, grllo-wędzarnia oraz komin do nich i pieca chlebowego wystrzeliwuje w górę, oraz pojawia się nowy dach nad dawnym spichlerzykiem i nową altaną obok, co ma stanowić trzon Przystanku, eko-przystanku, wizje zaczynają przychodzić, niosąc sen i uspokojenie. Nam zaś wypada pracować mrówczo i cierpliwie wokół, zbierając na przykład drewniane odpadki z pracy stolarza. W pudła, kosze, pudełeczka. Oby zdążyć przed spieszącym się od zachodu deszczem. To są godziny ciepła w domu zimową porą, ugotowane obiady, kąpiele w wannie...
Przy dobrym jadle i napoju, rozgrzanym piecu chłodną porą (och, jakże tęsknię już za wakacjami rolnika!) można rozważać tak jakby wspólne, tj. jakoś zbieżne w czaso-przestrzeni marzenia różnych ludzi. O nich nie wspomnę, bo mają czas ciąży przed sobą i jeszcze wiele progów dojrzewania przed innymi do nich, nie przyspieszajmy. Powiedzmy, tak do 15 roku.

2 komentarze:

  1. Mam nadzieje, ze tym razem znajde wiecej czasu zeby z Toba pogadac, bo w sierpniu ganialam jak wsciekla... ;)
    Na razie koncentruje sie na pewnej sprawie, ktora - jesli zalatwiona pozytywnie i w miare szybko - bedzie kluczem do otwarcia bramy na Podlasie ;) Jedna wizje na ten temat mialam i ma byc ok.

    OdpowiedzUsuń
  2. Spróbuj Reiki albo melisy doskonałe na bezsenność..

    OdpowiedzUsuń