26 listopada 2011

Dziewczata i chłopci czyli dusza potieszenaja

Ledwie w przyspieszonym tempie uporałyśmy się po południu z codziennymi obowiązkami: napaliłam w ścianowym, kozy nakarmiłam i wydoiłam (już tylko dwie, najpóźniej zakocone dają mleko), kury zamknęłam w kurniku, nakarmiłam też psy i koty, a już zmrok zapadł kompletny. Dzieje się to około 16 godziny, i wnet światła lamp zapalają się na wiosce na kilka godzin długiego listopadowego popołudnio-wieczora.
Wczoraj był ciemny nów, ale elektryka czuwa.
- Przebieraj się! - oznajmiła Anna - Bo już jesteśmy spóźnione.
Raz dwa, stały mundurek zewnętrzny zarzuciłam i do samochodu wsiadłam, otrzepawszy najpierw buty z wszędobylskiego piasku w naszym wydmowym obejściu.
Spóźniłyśmy się ponad godzinę. Sala w GOKu była już całkowicie zajęta przez widownię. Udało mi się starym sposobem, opanowanym jeszcze w czasach licealnych przy wsiadaniu do wiecznie przepełnionego autobusu, wśliznąć pomiędzy ludźmi do wnętrza sali i ustawić w całkiem dobrym miejscu przy drzwiach, skąd widać było bardzo dobrze scenę i nikt mi nie zasłaniał.
Impreza już trwała. Ale jak się okazało ominęło nas czytanie urzędowych listów z Gminy, Powiatu, Województwa i Sąsiedniej Gminy oraz peanów pochwalnych, często rymowanych i po ukraińsku na cześć Szanownej Jubilatki, a w tamtej chwili prezentowały swoje śpiewacze umiejętności panie z sąsiedniej wsi.
Po chwili zeszły ze sceny i weszła na nią sama Szanowna Jubilatka, Piętnastolatka, rozmnożona w gromadkę około dwudziestu, może więcej panienek w różnym wieku, od najmniejszej czteroletniej dziewczynoczki do wysokich długowłosych kilkunastolatek, w pięknych krasnych spódnicach i haftowanych czerwonymi nićmi białych bluzkach. Hiłoczka, czyli Gałązka, po polskiemu mówiąc. Dziecię pani Ireny Wiszenko, wychuchane i zadbane, wykształcone i ukształtowane czystymi dźwiękami z Pidlasia.
Zaśpiewały chórem, polifonicznie, a capella, ale i przy wtórze akordeonu, ze wspaniałym wschodnim zaśpiewem i zacięciem ukraińskich melodii miejscowych, w których zawsze jakaś diewczynoczka spogląda na kozaka i szyje mu soroczku, wyszywajet jejo czornuju nitiu, szczoby ropoznaty jewo pośród drugich kozakiw (darujcie mój kiepski dialekt niewiadomojaki, to tylko nieudolne naśladowanie). Po czym owa diewczynońka spiwajet piesnju, od katoroj dusza potieszajet`sia...
Potem wyszła na scenę Czeremszyna, drugie, nieco starsze Dziecię Czeremszańskie, i dalejże lon zielonyj siać i zbierać, i malowaty chłopca ukochanego. No, to znamy, znamy... ale zawsze klaszczę szczodrze, bo jestem fanką zespołu. Tworzonego przez wspaniałych ludzi, pozytywnie zakręconych, pracowitych i zdolnych. I w dodatku skromnych i zwyczajnie dobrych.
Po czym znów wyszła Szanowna Piętnastolatka, ustawiła się niczym rozciągnięta ruska harmoszka pomiędzy Basią-akordeonistką a Akordeonistą Zespołu z drugiej strony, Mir schował się ze swoją basową bałałajką (kto nie wie, to może pamięta starodawnych Trubadurów Poznakowskiego z takimi instrumentami w dłoniach) za chórem dziewczynoczek, wraz z nim sekcja rytmiczna zespołu i dalejże, paszło!
Uch, rytm i instrumentaria Czeremszyny plus polifoniczny chór dziewczęcy, drgający i rozkołysany jak burzany kresowe w takt niesamowitej Ludzkiej muzyki. Coś wspaniałego!
I to wszystko lokalnie, tu i teraz, dla nas swojskich miejscowych, a nie jakichś z dalekieho swita.
Widownia szybko rozbujała się i szczerze wzruszyła, klaszcząc i śpiewając wmiestie razem. A na sam koniec kancow wstała z siedzeń i zaspiwała pełnym głosem wraz z Hiłoczką Mnogija Lieta, podlaski odpowiednik Stu Lat, lecz z tym dodatkiem, że bywa to też pieśń cerkiewna, więc uświęcona błogosławieństwem Bożej Szczodrości.

5 komentarzy:

  1. To się czyta jak "Nad Niemnem"...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dobrze, że jesteście i pokazujecie swój Świat!

    OdpowiedzUsuń
  3. oslun, tak zależy mi, aby go pokazać Polakom. Jestem z centralnej Polski, poznałam w życiu i zwiedziłam różne polskie regiony, ale tak mało znanego jak Podlasie chyba nie ma w całym kraju. Niestety. I żadne Plebanie czy Rancza w tv tego nie załatwią, bo to raczej mydlenie oczu ojczyźnie jest.
    Pozdrawiam, Ewa S.

    OdpowiedzUsuń