To wszystko łapki swoje Piękne macza Wenus, weszła własnie w znak Koziorożca, mój urodzeniowy i paradująca w towarzystwie stellum planet z mojego horoskopu. Umiejscowiona w domu Byka ukazuje się na sposób smaczny, zmysłowy i jakby orzekli Francuzi, sensow/n/y.
- Jedziemy do naszej Starszyzny, niechaj naucza - rzekłam na wstępie. - Już nic nie pamiętam z zeszłego roku. Na żar wrzucić, żeby pękło, czy może obrać nożem ze skórki?
- Nie ma czasu. Poradzimy sobie same. Chcesz spróbować? Wtajemniczenia?
- Nie pamiętam szczegółów i nie chcę zepsuć efektu.
- To ja mam spróbować?
- A czujesz się na siłach?
- No, chyba wiesz, co lubiłam najbardziej w dzieciństwie...
- Wiem, wyjadać mózg z kurzej głowy ugotowanej w rosole.
- No, właśnie...
- Czyli czujesz się.
- Próbuję, nie ma to tamto. W końcu mieszkam na wsi, jestem rolniczką i dysponuję tym, co nawet prezydent rzadko kiedy kosztuje.
- Co mam zrobić?
- Obierz cebulę i postaw patelnię na ogień.
- Olej czy słoninka?
- Słonina.
- Popieram. Najlepsze paliwo dla mózgu.
- Patrz, jeżeli czujesz się na siłach...
- Patrzę. Naostrzyłaś dobrze nóż?
- Tak, oczywiście.
- Uuuuch, pierwsza warstwa poszła. Worek otworzony. Co dalej, pamiętasz?
- Chyba jest tu jeszcze jedna błonka. O, tak.
- Jeeest!
- Jądro wszechrzeczy, widzisz?
- Źródło.
- Patelnia gotowa?
- Tak jest, mistrzuniu.
- Na plasterki pokroić, jajeczko, o taaaak... Wrzucam. I odejdź od patelni, ja to przyrządzę. Ty się nie znasz.
- W takim razie czekam...
- Przygotuj talerze. I chleb.
- Jest jeszcze surówka z obiadu.
- Świetnie. Dawaj na stół. Szybko!
Poleciało. Przyfrunęło. Z patelni na talerz i stół.
Koźlęce jajeczka w cebulce.
Uch. Czysta mistyka w realu. Duch nieucieleśniony.
O Matko Kochana!!!!!
OdpowiedzUsuń